piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział III ; Ból

"Nie ma gorszej rzeczy niż to,
jak ktoś widzi twój ból."


-Cholera! Głupia szafa, no po prostu nie mogę! No dalej! Patrz, ani drgnie. To nie jest zabawne, Iz. - Kyle sapał tak od godziny.
Mi kazał odpoczywać, a sam zajął się barykadowaniem domu. Oczywiście najpierw musiał siłą zatrzymać mnie na kanapie, bo za nic nie chciałam leżeć bezczynnie, podczas gdy ktoś czyha na moje życie. 
Próbowałam dodzwonić się do wujka, ale bezskutecznie. Wyłączył telefon. A chciałam tylko zapytać po czym poznam tego gościa, który ma mnie stąd zabrać. 
No i Kyle'a. Przecież nie zostawię go tu samego. Przemyślałam to i doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli go od siebie nie odsunę. Był dla mnie jak brat. A brata się nie zostawia na pastwę losu, nie? 
Żałowałam, że powiedziałam mu o Świecie Cieni. Co pięć minut pytał mnie o różne stwory. To było denerwujące. Już wiem jak czuł się wujek, gdy mi to wszystko tłumaczył. 
Przeczesałam ręką moje blond włosy. Co to?
Jęknęłam, widząc, że są spalone. Nie całe, ale końcówki. No nie! Wyglądają koszmarnie. Sapnęłam. 
Moje ramię znów dało o sobie znać. Ból pojawiał się co chwilę. Trochę mnie to niepokoiło. Przecież po oparzeniu, nie powinno tak długo boleć. A ja czułam się, jakby ktoś bardzo powoli odcinał mi ramię. Powoli i bardzo boleśnie. 
Teraz zwinęłam się w kłębek, zmuszając się, żeby nie krzyknąć. Nie chciałam martwić Kyle'a, któremu właśnie udało się przepchać szafę tak, by zasłaniała wyrwę w ścianie. Wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. 
Płomienna zamieniła się w kupkę popiołu. Kyle bardzo niechętnie zebrał prochy i wysypał je do kosza. Wzruszający pogrzeb. 
Ja leżałam na kanapie, wykończona, a moje miecze, stały oparte o ścianę. Chciałam je mieć blisko. W razie czego. 
Zacisnęłam dłonie w pięści i bardzo powoli usiadłam. Ramię zapiekło, wyrażając sprzeciw. Skrzywiłam się. Odetchnęłam głęboko, podparłam się jedna ręka i wstałam. Chryste, ale byłam obolała. 
Biodro mnie bolało, plecy też. O ramieniu nie wspomnę, do tego jutro będę cała posiniaczona. No i byłam zmęczona. Mimo bólu nie udało mi się zasnąć. Wierciłam się i wierciłam, bezskutecznie. 
Na obolałych nogach ruszyłam do kuchni. Drzwi były zamknięte i zasłonięte biurkiem wujka. Na piętrze, okna były pozabijane deskami, ale na dole nie. Wolałam mieć jakiś punkt obserwacyjny. 
Napiłam się wody. Trochę pomogło. 
Mozolnym tempem ruszyłam po schodach do swojej sypialni, krzywiąc się przy tym strasznie. Jeszcze po żadnym treningu z wujkiem nie byłam tak poobijana. A wujek nie był łagodnym trenerem. 
Gdy już jakimś cudem znalazłam się w pokoju, wyciągnęłam spod łóżka plecak i rozejrzałam się. Musiałam się spakować. Skoro mam stąd odejść, muszę mieć jakieś rzeczy ze sobą. Oczywiście te najważniejsze. 
Wzięłam telefon, pieniądze (wszystkie, które udało mi się znaleźć) fałszywe dowody. Wujek kiedyś mi je dał. Na wypadki takie jak ten. Spakowałam ubrania, bieliznę, szczotkę i gumki do włosów, szczoteczkę do zębów.. No co? Nadal jestem normalną dziewczyną, tak? No może nie do końca normalną, ale dziewczyną. Jak każda dbam o siebie. 
Oczywiście wzięłam broń. Pistolet, naboje. Moje miecze są na dole. Chyba wszystko. Westchnęłam. 
Zeszłam na dół, krzywiąc się na schodach. Kyle siedział na kanapie i rozglądał się dookoła. 
-Dlaczego nie odpoczywasz? - zapytał, dostrzegając mnie. Zerknął na plecak, wiszący mi na tym sprawnym ramieniu. - Mogłaś poprosić, pomógł bym ci. 
-I grzebałbyś w mojej bieliźnie? Nie, dzięki. - burknęłam, siadając obok niego. Ramię dało o sobie znać, a ja krzyknęłam cicho. 
-Dalej boli? - Pokiwałam głową. Kyle zaklął.
Spojrzałam za okno. Było już około dwudziestej pierwszej. Kiedy ten kolega wujka po nas, do cholery, przyjedzie?
Syknęłam z bólu. Kyle spojrzał na moje ramię i wciągnął ze świstem powietrze. Zaniepokoiło mnie to.
-Co? - wychrypiałam. Boże, ale boli.
-Twoje ramię.. - zaczął niepewnie.
-Kyle, co z nim? - zapytałam nieco głośniej.
-Ono.. promieniuje. - szepnął. Spojrzałam na niego jak na wariata. Jak moje ramię może..
Cholera jasna!
Patrzyłam na coś, co było moim ramieniem. Było czerwone i świeciło. Naprawdę świeciło. Boże. To nie był zwykły ogień. Dlaczego nie słuchałam, gdy wujek tłumaczył o mocach Płomiennych?
-Chodź. - powiedział Kyle i wstał, po czym wyciągnął do mnie rękę.
-Gdzie? Kyle nie chcę.. - nie zdążyłam dokończyć, bo już stawiał mnie na nogi. Delikatnie ujął moją rękę i pociągnął do łazienki.
Spojrzałam na niego półprzytomnym wzrokiem. Ramię mnie bolało, w głowie huczało, chciało mi się spać, a on mnie ciągnął do łazienki. Super.
-Kyle..
-Cicho. - mruknął. - Właź tutaj. - Wskazał mi kabinę prysznicową. Mam się teraz kąpać? No wariat.
-Po co? - zapytałam oszołomiona. Mój mózg był na wyczerpaniu.
-Nie gadaj, tylko właź. - Gdy siłą zaciągnął mnie do kabiny, pochylił się i odkręcił wodę.
Krzyknęłam, gdy lodowata woda zetknęła się z moim ramieniem. Cholera, on chce mnie zabić. Wrzeszczałam jak opętana. Kyle chciał mnie przekrzyczeć, ale nie dał rady. Zaraz zemdleje.
Nagle ból ustał. Tak po prostu. Dosłownie wypadłam z kabiny, bo straciłam panowanie nad moim ciałem. Kyle mnie złapał i przytulił. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Dziękuję. - szepnęłam.
-Nie ma sprawy. Nie wiem tylko, kiedy ból wróci, tylko na jakiś czas go zatrzymaliśmy. A poza tym.. Nie musiałaś tak wrzeszczeć. Obudziłaś pewnie całe miasto. - mruknął, czochrając mi włosy. I w tym momencie tak bardzo chciałam zatrzymać go przy sobie. Za wszelką cenę. Nie mogą nas rozłączyć.
Już miałam go zapewnić, że czuje się lepiej i że może mnie postawić, ale w tej chwili zamarłam w jego objęciach.
Poczułam gorzki smak w ustach. No nie! Dlaczego teraz? Nawet nie zdążyłam nacieszyć się Kyle'em, tym, że ramię mnie nie boli. Niesprawiedliwość.
Skupiłam się. Zamknęłam oczy, wyrównałam oddech. Było ich trzech. Kobieta ze snu i dwóch mężczyzn. Otworzyłam oczy.
-Kyle.. Przyszli po mnie. - szepnęłam. Znieruchomiał.
-Ale.. Kto? - zapytał cicho. Rozglądał się na wszystkie strony, jakby coś miało wyskoczyć z wanny.
-Zmiennokształtna i dwa wampiry. - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. Wciągnął ze świstem powietrze.
Wstałam chwiejnie. Boże, nie dam rady walczyć, gdy wszystko mnie boli. Przygryzłam wargę myśląc gorączkowo. Ruszyłam do salonu, Kyle za mną. Czułam na karku jego oddech. Wzięłam moje miecze z lekkim trudem, bo moja lewa ręka do niczego się nie nadaje.. no chyba, że do amputacji.
Zamknęłam oczy. Obchodzili dom, myśleli jak dostać się do środka. Kobieta coś mówiła, a wampiry posłusznie kiwały głowami. Jeszcze nie doszli do wyrwy w ścianie, ale za chwile to zrobią. Otworzyłam oczy.
-Co robimy? - zapytał Kyle, a ja spostrzegłam, że trzyma w drżących rękach pistolet.
Poczułam ucisk w sercu. On chce walczyć. Nie zostawi mnie samej. Boże.
Zaczęłam gorączkowo myśleć. Kyle nie ma żadnego doświadczenia w walce. Z pistoletem czy bez, nie ma wiele szans. Ja dałabym sobie radę, gdyby nie moja cholerna ręka. Teraz przydałby się wujek. On by mnie wyciągnął z tego całego gówna.
Coś zastukało w ścianę. Bardzo cicho, ale z moimi zmysłami, brzmiało to jak gong. Zesztywniałam. Kyle drgnął i spojrzał na mnie wielkimi oczami. Zaraz tu wejdą.
I jak na zawołanie, usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Weszli przez okno. Super. A ja go nie zabarykadowałam. Idiotka!
Ruszyłam w stronę Kyle'a, dałam mu znak głową, żeby szedł przede mną. Przykucnęliśmy za kanapa. Świetna kryjówka, Iz. Naprawdę genialna.
-Puella umbra. - wszystkie włoski zjeżyły mi się na karku. Głos należał do kobiety. Mimo, że już go słyszałam i tak mnie przeraził. Kyle jęknął, ale zaraz zakrył usta dłonią.
-Wiemy, że tu jesteś. Wyjdź. Nie zrobimy ci krzywdy. - Jasne. Już to widzę. Tym razem odezwał się jeden z wampirów. Mocniej zacisnęłam palce na rękojeściach mieczy.
-Jeśli nie chcesz wyjść.. sami cię znajdziemy. - syknął drugi wampir. Bardzo cicho wypuściłam powietrze z płuc. Kyle zakrywał usta ręką i patrzył prosto w moje oczy. Był przerażony. Zresztą tak jak ja. No, może ja bałam się trochę bardziej.
-Buu! - krzyknęłam, gdy jeden z wampirów pojawił się nad moją głową. Zamachnął się ręką, ale w porę się uchyliłam. Przeturlałam się na bok, jęcząc cicho, gdy podłoga zetknęła się z moim ramieniem.
Wstałam, wyciągając miecze przed siebie. Kyle gdzieś zniknął.
Wampir wyglądał na siedemnaście lat. Ale zapewne był starszy. Dużo starszy. Był wysoki i szeroki w barach. Miał rude włosy i co mnie przeraziło całkowicie białe oczy. Bez źrenic, bez tęczówek, nic. Patrzył na mnie z rozbawieniem.
-Puella umbra. Jak miło cię poznać. - powiedziała kobieta, która pojawiła się przed wampirem.
-Bez wzajemności. - warknęłam, mając nadzieję, że mój głos nie brzmi strachliwie.
Wampir uśmiechnął się szeroko.
-Pójdziesz z nami. - syknął. Martwiło mnie, gdzie podział się trzeci wampir. No i Kyle.
Kobieta widząc wyraz mojej twarzy, uśmiechnęła się.
-Zastanawiasz się, gdzie jest twój uroczy przyjaciel? Michaelu, chodź do nas. - Z pobliskiego pokoju wyszedł trzeci wampir. Jęknęłam, gdy wprowadził Kyle'a. Mój przyjaciel miał podbite oko, a z rozciętej wargi ciekła mu krew.
-Zostaw go. - pisnęłam. Michael zaśmiał się okropnie.
-Chodź z nami, a jemu nic się nie stanie.
Jasne. Normalnie jak sena z filmów. Pewnie Kyle'a przywiążą do krzesła, mnie wyprowadzą, a dom w ciągu kilku sekund wybuchnie, albo coś w tym stylu. Taak. To wszystko było bardzo możliwe.
Kobieta wyciągnęła do mnie rękę. Spojrzałam jej w oczy i zaraz tego pożałowałam. W jednym momencie zmieniła się w mojego wujka.
Serce mi się ścisnęło.
Kobieta spojrzała na swoje ciało, oglądając każdy szczegół. Z trudem hamowałam łzy, które napierały na moje oczy.
-Twój wujek jest bardzo przystojny. - powiedziała w końcu. - Może, gdy się tobą zajmiemy, zaopiekuję się nim.
Poczułam zimną furię. Patrząc na brązowe włosy wujka, gdzie nie gdzie przeczesane siwizną, na jego czekoladowe oczy, poczułam siłę. Chciałam zabić ich wszystkich.
Skoczyłam. Kobieta była zbyt zaskoczona, żeby zareagować. Wbiłam jej miecz w brzuch, a ona otworzyła usta w niemym zdumieniu. Patrzyłam jak zmienia się, wracając do swojej postaci. Wciąż miałam przed oczami twarz wujka.
Szarpnięciem wyciągnęłam miecz z brzucha kobiety. Jęknęła i osunęła się na kolana. Kyle krzyknął, ale nie usłyszałam co. Obróciłam się i zdążyłam tylko zobaczyć białe oczy rudego wampira, który skoczyła  i bez trudu powalił mnie na ziemię.
W głowie mi huczało. Wampir pochylił się nade mną. No nie, zaraz mnie ugryzie! Zaczęłam się szarpać, ale był za silny. Siedział na mnie okrakiem, trzymając moje nadgarstki w żelaznym uścisku.
W następnej chwili wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie. Po pierwsze coś huknęło. Ale tak strasznie huknęło, jakby w pobliżu coś wybuchło. Po drugie, wampir, który przygniatał mnie do ziemi, nagle poleciał na ścianę i osunął się po niej. Zobaczyłam pęknięcie za jego plecami. Po trzecie, drugi wampir krzyknął, puścił Kyle'a i padł na ziemię z szeroko otwartymi oczami, tak samo białymi jak tego pierwszego wampira i dziurą w głowie.
Zamarłam. Nie mogłam oderwać wzroku od wampira, pod którym tworzyła się ogromna kałuża krwi. Obrazy stanęły mi przed oczami. Mój tata, leżący na ziemi tak, jak teraz ten wampir. Moja mama, ze zmasakrowaną twarzą. Kilka łez spłynęło mi po policzkach.
Spojrzałam na Kyle'a. Miał szeroko otwarte usta i patrzył na coś za mną. Usiadłam powoli i spojrzałam w tamtym kierunku. Zaledwie kilka kroków za mną, stał jakiś facet. Nie, nie facet, ale raczej chłopak.
Miał na bank siedemnaście, osiemnaście lat. Był wysoki i szczupły, a pod cienką koszulką, malowały się mięśnie. Miał czarne i proste włosy. Długie rzęsy, a oczy..
Cofnęłam się gwałtownie. Były całe czarne. Boże, czy nikt nie ma normalnych oczu?!
Patrzył na mnie z zaciekawieniem, trzymając moje miecze w rękach. Moje miecze! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, kiedy je upuściłam.
Kim on był i dlaczego ocalił nam życie? Bo co do tego nie miałam wątpliwości.
-Twoje oczy.. - wydukałam. No super. Po co pytać kim jest, lepiej zagadnąć o oczach.
Uśmiechnął się i podszedł do mnie. Byłam zbyt zaskoczona, żeby się cofnąć.
Chwycił mnie za ramiona i chciał postawić, ale krzyk, jaki z siebie wydobyłam, sprawił, że tylko zerknął na moje ramię, a potem położył mnie na ziemi i kucnął nade mną.
Krzyczałam i krzyczałam. Ból, jaki się pojawił,  był nie do zniesienia. Gdy po całej wieczności się uspokoiłam, zwinęłam się w kłębek i szlochałam, podczas, gdy moim ciałem wstrząsały drgawki.
Podniosłam wzrok i umilkłam. Oczy chłopaka przewiercały mnie, ale nie to sprawiło, że zamilkłam. Nie były już czarne. Zmieniały się. Pojawiły się białka, źrenice, a na miejsce czerni, wstępował błękitny odcień.
Normalnie szczęka mi opadła.
Usiadłam powoli, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
-Kim jesteś? - zapytałam, opierając się o ścianę i przyciskając kolana pod brodę.
Chłopak przekrzywił głowę.
-Jesteś ładniejsza, niż myślałem. - Wytrzeszczyłam na niego oczy. Normalnie zaniemówiłam. Nawet nie zorientowałam się, że Kyle stoi koło mnie, dopóki nie odchrząknął. Drgnęłam.
Chłopak nie oderwał ode mnie oczu. Jego spojrzenie było takie przenikliwe. Dziwne.
-Mógłbyś się tak na nią nie gapić? To przerażające. - warknął Kyle.
Chłopak wreszcie oderwał ode mnie wzrok i spojrzał na Kyle'a.
-Przerażająca jest twoja twarz. - powiedział niezwykle spokojnie. Kyle skrzywił się i spojrzał na mnie.
-Zostaw go w spokoju. - warknęłam. Jego oczy znów odnalazły moje.
-Jakie to romantyczne. - stwierdził, patrząc to na mnie, to na Kyle'a. - Chyba zwymiotuję. Może na niego? Przynajmniej będzie lepiej wyglądał.
Poczułam, że czerwienieje ze złości.
-Nie złość się, skarbie. - powiedział, wstając. - Złość piękności szkodzi.
Usłyszałam jak Kyle mruczy coś pod nosem, co zabrzmiało jak "Zniszczę ci twarz". Stłumiłam uśmiech.
Wstałam, z pomocą Kyle'a. Oparłam się o ścianę. Chłopak myszkował w kuchni. Kyle spojrzał na mnie badawczo.
-Iz..
-Tak?
-Widziałaś jego oczy? - zapytał niepewnie.
-Tak. - mruknęłam, przyciskając czoło do chłodnej ściany. - I co?
-Twoje były takie same, gdy ta kobieta zmieniła się w twojego wujka.. - szepnął. Zesztywniałam.
-Miałam takie oczy jak ten koleś? Nie bądź śmieszny.
-Były całe czarne, słowo daję, Iz. - Zamyśliłam się. To niedorzeczne.
Kyle pokręcił głową, po czym ruszył do salonu. Westchnęłam. Powolnym krokiem weszłam do kuchni. Chłopak rozłożył na stole mapę, kompas, jakieś notatki. Ze zmarszczonym czołem wpatrywał się w mapę. Odchrząknęłam. Podniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Posłał mi lekki uśmiech.
-Gdzie twój chłopak? - zapytał, a w jego głosie było słychać drwinę.
-Nie jest moim chłopakiem. - burknęłam, czując, że się rumienie.
-Wiedziałem, że masz lepszy gust. - powiedział, wracając do notatek.
-Przestań. - warknęłam, opierając się o blat. - Kim jesteś?
-To nieistotne. - mruknął, bez większego zainteresowania.
-Istotne. Skąd mogę wiedzieć, że nie jesteś pedofilem, albo kimś w tym rodzaju?
Uniósł brwi, przerywając pracę i patrząc na mnie.
-A wyglądam jak pedofil? - zapytał z nutką rozbawienia.
-Może. - mruknęłam, zaciskając palce na krawędzi blatu. Nagle pojawił się tuż przede mną. Drgnęłam.
-Więc powinnaś się mnie bać. - powiedział, biorąc w palce kosmyk moich włosów. Stałam jak sparaliżowana.
-Ale się nie boję. - rzuciłam, odsuwając się od niego. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. - Kim jesteś?
Westchnął.
-Jeśli tak zależy ci, by poznać moje imię, proszę bardzo. Mój mi Will.
-Will? Czyli William? - Rzucił mi groźne spojrzenie.
-Will. - powiedział stanowczo.
-Dobra, dobra. Ja jestem..
-Isabelle. Wiem. - Zmarszczyłam czoło. - John mi powiedział.
-Wujek John? Widziałeś go? Nic mu  nie jest? - Uśmiechnął się. Moje serce łomotało.
-Spokojnie. - mruknął.
Nagle poczułam wątpliwości. Mógł kłamać. Mógł być kolejnym wysłannikiem tego gościa ze snu. Ale uratował mi życie. Co nie zmienia faktu, że mógł mieć w tym jakiś cel.
-Skąd mam mieć pewność, że mnie nie zabijesz? - zapytałam cicho. W jego oczach pojawił się jakiś błysk.
-Bo mam coś, co dał mi twój wujek, bym cię przekonał o mojej  nieszkodliwości. - Pogrzebał w kieszeni jeansów i wyciągnął jakiś wisiorek. Ale to nie był jakiś tak wisiorek. Wyszarpałam mu go z ręki i przycisnęłam do piersi.
Spojrzałam na naszyjnik. Było to złote serce, na cieniutkim łańcuszku, także złotym. Dotknęłam małego brylancika, który znajdował się na prawej połowie serca. Naszyjnik otworzył się.
Rozpłakałam się, widząc zdjęcia moich rodziców. Will wyszedł z kuchni, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Teraz mogłam płakać i płakać, aż w moim sercu pozostała tylko pustka i ból.

16 komentarzy:

  1. Booski rozdział :D I powiem Ci, że już lubię tego Willa :D jest niezły ^^ i ten już widoczny jego uszczypliwy charakterek :D a ten Kyle jest dla mnie taki ciapciowaty xD ale to tylko moim zdaniem ;) I biedna Iz... musiało ją strasznie boleć to ramię :/ i jeszcze ten naszyjnik... trochę smutne, że ma tylko tego wujka... ale tak czy siak świetnie to wymyśliłaś. W każdym rozdziale dzieję się tyle, że prawie z krzesła spadam xD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :) mam nadzieję, że będzie dość szybko dodany i równie ciekawy jak ten :D Pozdrawiam i życzę weny :3
    I zapraszam do mnie :D co prawda nie jest tak fajny jak twój.. ale jest :D http://aniol-ktory-chce-byc-kochany.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejkuuuu muszę ci powiedzieć, że cię uwielbiam! :D Twoje komentarze są fenomenalne (: Normalnie wiesz jak pokazać mi, z e czytasz i to jest naprawdę wspaniałe :))))
      Z wielką chęcią wejdę na twojego bloga i jeśli chcesz to powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach :))
      Bardzo ci dziękuję za komentowanie :) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ma za co ;) I dalej będę komentować :D Jestem osobą wygadaną, więc lubię mówić ludziom co myślę :D a twoje opowiadanie jest serio booskie <3 a ja lubię czytać takie rzeczy :3 więc się mnie nie pozbędziesz ^^ :D Haha xD I ja również pozdrawiam kolejny raz :D I chyba się nie obraziłaś za to, że napisałam, że Kyle jest ciapciowaty, co? :D
      I chciałam się jeszcze zapytać... jak mam się do Ciebie zwracać? :D Nocna Łowczyni? :D

      Usuń
    3. Chyba nie obrazisz się jak dodam cię do moich linków? :D

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Będę baaaaaardzo szczęśliwa jak dodasz mnie do linków ^^ a Kyle'a możesz nawet nazywać naleśnikiem xd tak wgl jestem Nikola (:

      Usuń
    6. Miło mi :) Sandra jestem :D jak możesz wywnioskować z mojego profilu :D I już cię dodałam, za późno :D I naleśnikiem? hahahaha xD świetne określenie :) od dzisiaj Kyle dla mnie będzie naleśnikiem :D heh xD
      mogę wiedzieć kiedy planujesz dodanie nowego rozdziału? :) bo już nie mogę się doczekać! :D wiem... jestem baardzo niecierpliwa, przepraszam, że tak Cię męczę dzisiaj, ale jakoś energia mnie rozpiera i mam taką wielką ochotę na czytanie :3 ale to nie moja wina, bo ty tak świetnie zakończyłaś ten rozdział, że usiedzieć nie mogę :P :D

      Usuń
    7. Miło mi :) wiesz ja mam tak, że wymyślam dziwne porównania xd a rozdział.. hmm.. nwm xd pisze się :d i bardzo się cieszę że ci się podoba :))

      Usuń
  2. Hej, zapraszałaś mnie ostatnio ale przepraszam dopiero dziś znalazłam czas żeby wejść i przeczytać
    Podoba mi się to jak piszesz. Lekko i wyraziście. Masz bardzo fajny pomysł interesujący i wciągający.
    bardzo podoba mi się również twój styl ale niestety trochę razi wygląd. Może powinnaś poszukać jakiegoś szablonu? Nie wiem nie chcę się wtrącać broń boże tylko taka jakby rada.
    Rozdział wyszedł Ci fantastycznie. naprawdę mi się podoba :)
    Pozdrawiam
    Charlotte Petrova
    Zapraszam do siebie
    http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki (:
      Cieszę się, że ci się podoba.
      A co do wyglądu, to po protu jestem jakby początkująca. Jeszcze nie do końca ogarnęłam jak to zrobić, by blog lepiej wyglądał ;/

      Usuń
  3. Wpadam tu codziennie i widzę, że nowy wygląd :D niezły *-* Taki moim zdanie pasujący do treści :3
    wiem, wiem... jestem upierdliwa :) ale co tam zapytam :D kiedy możemy spodziewać się nowego rozdziału? :D :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite! Świetnie piszesz ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, nominowałam cię do Liebster Award. :D
    Więcej na: http://absyncja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Swietny blog! Tak strasznie się wciągnęłam, że nie mogłam przestać czytać, ale... Jest już późno i trzeba iść spać niestety. Jutro wracam <3

    OdpowiedzUsuń