Przepraszam za nieobecność, ale korzystałam z ostatnich dni ferii :D
Jak widzicie jest nowy wystrój bloga i chciałabym was prosić o opinię. Piszcie w komentarzach, czy nowy wystrój się wam podoba i czy pasuje do bloga (:
A teraz zapraszam do czytania :)))
* * *
"Prochem i cieniem jesteśmy."
Otarłam łzy i powolnym krokiem ruszyłam do salonu.
Will siedział rozwalony na kanapie i z rozbawieniem patrzył na Kyle'a, który stał pod ścianą z morderczym wyrazem twarzy.
-Ładny wisiorek. - powiedział Kyle, a ja odruchowo dotknęłam złotego serca, które zawiesiłam sobie na szyi. Will przeniósł spojrzenie swoich niebieskich oczu na mnie.
Drgnęłam. W jego spojrzeniu było coś mrocznego, coś, czego wcześniej nie zauważyłam.
-Dzięki. - powiedziałam piskliwym głosem, więc szybko odchrząknęłam i powtórzyłam. - Yhmm.. Dzięki.
-Możemy porozmawiać? - zapytał Kyle, rzucając mi znaczące spojrzenie.
-Nie, nie możecie. - odparł Will, nadal przewiercając mnie spojrzeniem.
Skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie będziesz decydował z kim mogę, a z kim nie mogę rozmawiać. - warknęłam.
Chciałam oprzeć się o ścianę, ale zaraz tego pożałowałam. Krzyknęłam przeraźliwie, gdy moje ramię zetknęło się ze ścianą. Upadłam na ziemię i wygięłam plecy w łuk.
Boli, boli, boli, boli, strasznie boli. Zacisnęłam powieki, licząc, że zemdleje, a to cierpienie się skończy. Tak bardzo tego chciałam.
Will błyskawicznie znalazł się przy mnie. Chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy.
-Kto ci to zrobił? - zapytał dziwnie odległym głosem.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie dałam rady. Pokręciłam głową. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nie fajnie.
-Ty! - Will oderwał ode mnie wzrok i byłam pewna, że patrzy na Kyle'a. - Ty jej to zrobiłeś?!
-Chyba żartujesz! Jest moją najlepszą przyjaciółką. To taka ognista babka. - mruknął Kyle. Kątem oka zobaczyłam, że idzie do kuchni.
-Ognista babka? - Will uniósł brwi.
-Płomienna. - wyszeptałam. Spojrzał na mnie.
Poczułam, że odpływam.
-Nie, kwiatuszku. Teraz nie zemdlejesz. - usłyszałam głos Willa.
Nagle coś mokrego chlusnęło mi w twarz. Usiadłam gwałtownie.
-Cholera! - syknęłam. Otarłam twarz i posłałam Kyle'owi, który stał nade mną z pustym kubkiem groźne spojrzenie. - Powaliło cię?!
-Cicho. Dobrze, że nie dał ci zemdleć. - Will spojrzał na Kyle'a. - Nie ciesz się. Prędko nie usłyszysz ode mnie komplementu.
Kyle prychnął.
-Mam rozumieć, że zaszczyt mnie kopnął? - zapytał szyderczo.
-Właśnie. A teraz przynieś Isabelle ręcznik. - Gdy Kyle nie ruszył się z miejsca, Will dodał. - No ruszaj. Bo zaraz ja cie kopnę.
Kyle ponownie prychnął, ale posłusznie poszedł do łazienki.
-Dlaczego tak się go uczepiłeś? - zapytałam chrapliwym głosem. Will przekrzywił głowę. Czarne włosy w jakiś uroczy sposób opadły mu na oczy. Już sięgałam ręką żeby je odgarnąć, ale w porę się opamiętałam i żeby ukryć ten ruch, podrapałam się w szyję.
Will posłał mi czarujący uśmiech.
-Mam swoje powody, kochanie. A teraz wstawaj, musimy ruszać. - odparł, wstał i podał mi rękę. Zignorowałam ją i sama wstałam.
-Dokąd?
-Nie zaprzątaj sobie tym swojej pięknej główki, skarbie. - rzucił, ruszając do kuchni. Podążyłam za nim.
Denerwowało mnie to, że mówił do mnie jak do dziecka. Byłam przecież już duża, tak?
-Nie mów tak do mnie. - burknęłam, przyglądając się, jak chowa te wszystkie mapy, kompasy i notatki do kieszeni. Dziwne. Gdy to wszystko leżało na stole, wydawało się, że jest tego więcej.
Kyle właśnie wszedł do kuchni i rzucił mi ręcznik. Wytarłam twarz i ubranie.
-Jak sobie życzysz. - Will wyprostował się i spojrzał na moje miecze stojące pod ścianą. Obok nich leżał plecak. -Bierzesz ze sobą tylko ten plecak?
-No.. tak. - przyznałam, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę plecaka.
-Dobra, pożegnaj się z kolegą i ruszamy. - oświadczył i schylił się po moje miecze i plecak. Zesztywniałam.
Chwyciłam Willa za nadgarstek. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale mniejsza o to. Wyprostował się i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
-Kyle idzie z nami. - oświadczyłam.
Will westchnął.
-To chyba jednak nie możliwe.
-Możliwe. Bez niego nie pójdę! - krzyknęłam.
-Zobaczymy. - Will pochylił się i normalnie przerzucił mnie sobie przez ramię. Aż krzyknęłam z zaskoczenia.
-Will! Will postaw mnie! To nie jest zabawne!
-Dla mnie jest. - zachichotał.
-Williamie! Masz natychmiast postawić mnie na ziemi! - krzyknęłam. Will, który zmierzał do drzwi, zatrzymał się nagle. Postawił mnie na ziemi i spojrzał na mnie surowo.
-Will. Nie William, nie Willuś i nie Williamek. Will. - warknął.
-Willuś? Brzmi super. - przyznałam, tłumiąc śmiech. Kącik jego ust drgnął.
-Ruszajmy. - Chwyciłam go za rękaw koszulki. Westchnął teatralnie. - Isabelle..
-Proszę. - szepnęłam, patrząc mu w oczy. - Proszę cię, Will. Prócz wujka i Kyle'a nie mam już nikogo.
Przez chwilę na jego twarz wpłynął obcy wyraz. Coś jakby tęsknota, ale mogłam się pomylić, bo szybko przybrał na twarz maskę obojętności.
-Dobra. Ale nie licz, ze będę go chronił. Jeśli uznam, ze jest zagrożeniem, zabiję go. Jeśli będzie się wlekł, zostawię go, a ciebie siłą zabiorę jak najdalej. To ciebie mam chronić, nie jego. Jasne? - jego głos był oschły.
-Jasne. Dziękuję. - przez chwilę wahałam się, czy nie nawrzeszczeć na niego, za te groźby, ale się powstrzymałam.
Kyle stał tam gdzie go zostawiliśmy. Miał zaciśnięte pięści, a usta zmieniły się w wąską kreskę. Rzuciłam mu się na szyję. Przez chwilę stał otępiały, ale opamiętał się i przytulił mnie mocniej.
-Chodźmy. - szepnęłam.
Pokręcił głową.
-Nie, on ma rację. Słyszałem was i niestety muszę się z nim zgodzić. Będę wam zawadzał. - Delikatnie uniósł mój podbródek, badając wzrokiem moją twarz.
-Zamknij się. - warknęłam, ciągnąc go za rękę.
-Isabelle, daj spokój. - Był wyższy i silniejszy ode mnie, więc zrezygnowałam z prób odholowania go do Willa. Skrzyżowałam ręce na piersi i tupnęłam nogą, na znak zniecierpliwienia.
Kyle wyszczerzył do mnie zęby.
-Wyglądasz uroczo, gdy się złościsz. - wypalił i za raz po tym się zaczerwienił po same uszy. Otworzyłam usta, ale stwierdziłam, że nie mam nic do powiedzenia, więc je zamknęłam.
Spróbowałam znowu, ale nie mogłam wymyślić nic sensownego.
Kyle jeszcze nigdy nie powiedział mi nic tak miłego. Zarumieniłam się niespodziewanie i spuściłam wzrok.
Staliśmy tak w przytłaczającej ciszy. Nagle Will pojawił się tuż przy mnie. Aż podskoczyłam, przy okazji strącając z blatu wazon z osmalonymi kwiatami.
Zaklęłam. Kyle zaczerwienił się jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. Ja zasłoniłam się kurtyną blond włosów, licząc w duchu, że Will nie usłyszał komplementu Kyle'a.
Jakoś nie miałam ochoty dawać mu kolejnego pretekstu do naigrywania się z nas.
-Chodź. - sztywny ton Willa świadczył, że usłyszał naszą rozmowę. Nie wiadomo czemu poczułam wyrzuty sumienia. Od razu zbeształam się w myślach. Przecież Kyle mógł mówić mi wszystko, a Will.. Will mnie nie obchodził.
Chyba nie.
Rzucił Kyle'owi spojrzenie mogące rozbić szkło.
-Idziesz z nami, czy zostajesz? Masz trzy sekundy. - Złapał mnie za rękę i pociągnął do drzwi. Ten gest sprawił, że Kyle zesztywniał, ale opamiętał się i ruszył za nami.
Gdy był już blisko, złapał mnie za drugą rękę i próbował pociągnąć, bym wyzwoliła się z uścisku Willa. Ten natomiast robił to samo.
Wyszarpałam obie ręce i spojrzałam na nich karcącym wzrokiem.
-Porąbało was? Rozerwiecie mnie na pół. - warknęłam. - Skoro tak lubicie się trzymać za ręce, to złapcie się nawzajem.
Uniosłam brodę i ruszyłam przed siebie.
Will oczywiście w oka mgnieniu znalazł się obok mnie, ale na szczęście się nie odezwał. Kyle chwilę później stanął przy moim drugim boku.
-Gdzie my tak w ogóle idziemy? - zapytałam po kilku minutach ciszy. Will spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił wzrok. To mnie zdziwiło.
-To nieistotne. - burknął. Nie patrzył na mnie, chyba po raz pierwszy od naszego spotkania. Zwykle przewiercał mnie spojrzeniem, więc teraz trudno było mi się przyzwyczaić do tego innego Willa. Miałam dziwne wrażenie, że to zajście z Kyle'em tak na niego zadziałało. Ale to było głupie. Powiedział tylko, że jestem urocza.
Szliśmy jeszcze przez jakieś piętnaście minut. Potem Will kazał nam poczekać, a sam gdzieś zniknął. Milczeliśmy. Po pięciu minutach, które dla mnie były wiecznością, zobaczyliśmy podjeżdżające auto.
-To jego samochód? - zapytał Kyle.
-Skąd mam wiedzieć. - wymamrotałam.
-Jest taki sobie. - burknął Kyle. Ale samochód nie był "taki sobie". Gdy Will podjechał po nas, aż rozdziawiła usta ze zdumienia. Czerwony chevrolet camaro robił wrażenie.
-Jest wspaniały. - szepnęłam obchodząc auto dookoła.
-Tak jak właściciel. - oświadczył Will, który jak teraz zauważyłam, przyglądał mi się z łobuzerskim uśmiechem.
Chyba powrócił do normalnego stanu, bo znów przewiercał mnie tym niesamowitym, ale też mrocznym spojrzeniem. Gdy już zagłębiłam się w jego błękitnych oczach, nie potrafiłam się oderwać. Patrzyłam i patrzyłam, pochylając się nad samochodem.
Kyle odchrząknął wściekle.
Niewidzialne połączenie między mną a Willem zostało przerwane. Potrząsnęłam głową, a kaskada włosów rozsypała mi się po twarzy.
-Wsiadaj. - Will pochylił się i otworzył mi drzwi, po stronie pasażera. Kyle mamrocząc, wpakował się na tylne siedzenie. - Lepiej dla ciebie, żebyś nie pobrudził fotela. - warknął Will, patrząc w lusterko na Kyle'a.
-Chyba właśnie przypadkowo przejechałem butem po twoim fotelu. - oświadczył Kyle, niewinnym tonem.
-Żebym ja nie musiał przypadkowo przejechać pięścią po twojej twarzy. - odwarknął Will.
Westchnęłam i spojrzałam w okno. Niebo zakrywały chmury. Pewnie zaraz lunie. Zadrżałam. Nie lubiłam deszczu, zdecydowanie wolałam słońce.
-Zamknijcie się. - mruknęłam. Zamilkli. Postanowiłam wyciągnąć z Willa, gdzie nas wywozi. - Gdzie jedziemy?
Silnik mruknął cicho, gdy ruszyliśmy.
-Zobaczysz. - odparł.
-Powiedz mi.
Prychnął.
-Nie dasz za wygraną, co? - Uśmiechnęłam się blado. Pokręcił głową. - Do siedziby Umbras.
Coś mi to przypomniało.
-Umbras? Co to znaczy? Płomienna, a potem ta zmiennokształtna i wampiry mówiły do mnie jakoś podobnie. Chyba Puella umbra, czy coś..
Will zahamował gwałtownie.
Zapewne wypadłabym za przednią szybę, gdyby nie pasy, które zapięłam wcześniej. Za to poczułam, jak Kyle uderza w mój fotel.
-Cholera jasna! - warknął.
Will nie zwracał na niego uwagi. Auta za nami trąbiły. Will zjechał na pobocze, po czym z groźną miną spojrzał mi w oczy. W jego błękitnych oczach pojawiła się czerń.
Wcisnęłam się w fotel, przygryzając wargę.
Przecież nie powiedziałam niczego złego.
-Tak cię nazwali? Puella umbra? - zapytał ostro.
Skinęłam głową.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? - wciąż ten ostry ton. Z każdym kolejnym słowem nachylał się do mnie coraz bardziej.
-Nie pytałeś. - wymamrotałam.
Prychnął, a jego ciepły oddech musnął moją twarz.
-A to ważne? - zapytałam cicho.
-Bardzo ważne. - warknął. Znów wjechał na drogę, mrucząc pod nosem. - Porozmawiamy w hotelu.
-W hotelu? - zdziwiłam się. - Mieliśmy jechać do siedziby Umbras.
Will nie odpowiedział.
Jechaliśmy więc w milczeniu. Zastanawiałam się, czy by nie włączyć radia, ale wolałam niczego nie dotykać w tym cudnym aucie.
Przekręciłam się w fotelu, by spojrzeć na Kyle'a. Uniosłam brwi, widząc, że śpi w najlepsze. Z trudem stłumiłam śmiech. Gdy wróciłam do poprzedniej pozycji Will mamrotał do siebie.
-Zaślini mi całe auto. Niepotrzebnie go tu wpuszczałem. Mógł biec za nami. O! To jest myśl. - Uśmiechnęłam się pod nosem. W pewien dziwny sposób lubiłam Willa.
Mimo tego, że kojarzył mi się z mrocznym typem z kryminału, mimo, że co chwilę obrażał Kyle'a i mimo tych jego słodkich słówek, był całkiem fajny. I przystojny.
Jego czarne włosy, w ogóle nie pasowały do bladej skóry. Miał na sobie czarne jeansy, koszulkę tego samego koloru i buty za kostkę, też czarne. Cały był mroczny.
Tylko oczy nadawały całej jego osobie jakiś pozytywny kolor. Swoją drogą były piękne. Patrzyły spod czarnych rzęs, a tak w ogóle, to wcześniej nie zauważyłam, że były błękitne, ale jakby na około źrenic, malowały się granatowe kreski.
No i usta. Usta też nadawały mu kolor.
Will odchrząknął.
Podskoczyłam jak oparzona. Chcąc ukryć rumieniec, odwróciłam się do okna.
-Ten twój chłoptaś miał trochę racji. Gdy ktoś się tak na ciebie gapi, można się przestraszyć. - oświadczył Will, wesoło.
Zacisnęłam usta.
Gapiłam się na niego. I myślałam o jego ustach! Nie dobrze.
-Kyle nie jest moim chłopakiem. - burknęłam do okna. Will zaśmiał się krótko.
-Jeszcze nie. - rzucił.
Spojrzałam na niego groźnie.
-O czym ty mówisz? - zapytałam oburzona.
Kyle był moim przyjacielem. Tylko przyjacielem.
-Widzę jak na siebie patrzycie. - mruknął, rzucając mi jedno z tych swoich dziwnych spojrzeń. Jakby był zły, ale też jakby coś go trapiło. Jakby tęsknił.
Nic nie powiedziałam. Odwróciłam się z powrotem w stronę okna.
Niby jak patrzyłam na Kyle'a? Jak na przyjaciela. To oczywiste. Ale skoro Will twierdził inaczej.. Zagryzłam wargę. Nie powinnam go słuchać. Dotknęłam złotego serca, wiszącego na mojej szyi.
Właśnie zatrzymaliśmy się pod jakimś hotelem.
-Chciałbym żebyś patrzyła na mnie tak jak na niego. - szepnął nagle Will. Odwróciłam się w jego stronę. Zamarłam, gdy nasze twarze znalazły się blisko siebie. Bardzo blisko siebie. Jego oddech znów owiał mi twarz.
I w tym momencie chciałam go pocałować. Naprawdę chciałam. Coś mnie do niego przyciągało. Gdy patrzyłam mu w oczy, czułam między nami więź. Jakby miał być mój. Jakby los przysłał mi go specjalnie.
Delikatnie dotknął dłonią mojego policzka. Zamknęłam oczy.
Niespodziewanie w głowie pojawiła mi się twarz Kyle'a. Jego uśmiech, który zanikał, jakby widział mnie i Willa.Otworzyłam oczy i odsunęłam się. Ręka Willa opadła bezwładnie na moje udo.
Chłopak zacisnął zęby, po czym wysiadł z auta.
Zakryłam twarz dłońmi. Co ja wyprawiam? Znam tego gościa.. W sumie to nawet go nie znam, ale mniejsza o to. Poznaliśmy się dzisiaj. Dzisiaj! A ja już chciałam go pocałować!
No i nie pocałowałam.
-Obudź go i chodźcie za mną. - mruknął Will, który stanął przy moich drzwiach i właśnie je otwierał.
Znów na mnie nie patrzył. Usta miał zaciśnięte, a wzrok utkwiony gdzieś nad samochodem. Przez ramie miał przewieszony mój plecak.
Odwróciłam się do Kyle'a, który właśnie przeciągał się sennie.
-Wstawaj, jesteśmy. - wyszeptałam, nie swoim głosem. Wysiadłam z samochodu.
Will opierał się o kolumnę, podpierającą balkon nad wejściem do hotelu. Swoją drogą, sam hotel był całkiem ładny. Z białego marmuru, z kwiatami po obu stronach wejścia, z wieloma oknami, z balkonami. Przed wejściem stał szofer, patrząc na mnie wyczekująco. Will spojrzał na niego i coś powiedział, a ten odpowiedział mu coś i skinął na mnie głową, bym podeszła.
Tak zrobiłam, a on uśmiechnął się przyjaźnie.
-Proszę za mną, panienko. - odezwał się, otwierając przede mną drzwi. Spojrzałam niepewnie na Willa, a on tylko skinął głową. Weszłam do holu.
Całą podłogę zakrywała czerwona wykładzina, a marmurowe kolumny były ustawione równolegle do siebie, prowadząc do recepcjonistki. Z sufitu zwisał wielki żyrandol.
Minęliśmy ją, kierując się na marmurowe schody.
Szofer zaprowadził mnie na drugie piętro, a tam otworzył mi drzwi jakąś kartą, a potem podał mi ją.
-Klucz do pokoju, panienko. Mam panienkę zostawić, by mogła się panienka odświeżyć. W razie potrzeby, proszę zadzwonić z telefonu, stojącego w salonie do recepcji. Numer jest zapisany na kartce obok. - oświadczył.
-Ymm.. Dzięki. - burknęłam. Mężczyzna posłał mi uśmiech, po czym oddalił się korytarzem.
Weszłam niepewnie do pokoju i rozdziawiłam usta.
Był ogromny. Rozejrzałam się. Stałam w czymś w rodzaju holu, a przede mną było wejście do salonu. Przynajmniej wydawało mi się, że to salon. Ruszyłam w jego kierunku.
Tak, to był salon. Był pomalowany na zielono, z sufitu zwisał żyrandol. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające jakieś lasy, lub liście. Na środku pokoju stały trzy białe kanapy. No i to ogromne okno! Zajmowało prawie całą ścianę.
Z salonu było przejście do kuchni. Bardzo ładniej, z czarnymi szafkami, oraz blatem. Kafelki były śnieżnobiałe. Z sufitu zwisał mały żyrandol.
Wróciłam do holu. Tam znajdowało się wejście do łazienki i dwóch sypialni. Łazienka była zaskakująco duża. Z wanną i prysznicem. I dwiema umywalkami. Na suficie kolejny żyrandol.
Weszłam do jednej z sypialni. Była pomalowana na czerwono. Sufit był biały, a na nim co? Kolejny żyrandol. Jakaś mania, czy co? Było tam dwuosobowe łóżko, starannie zasłane. Jakaś komoda, stolik i lampka.
Drugi pokój spodobał mi się najbardziej ze wszystkich. Miał tak wielkie okno jak w salonie, skierowane na jakiś ogród botaniczny. Na środku pokoju stało łóżko z baldachimem. Pod ścianą stało lustro. Pod drugą ściana był stolik i dwa krzesła.
Ściany były pomalowane na błękitny odcień. Taki jak oczy Willa. Co ja wymyślam? Wcale nie był taki jak oczy Willa. No dobra, może był, ale to nieistotne.
Na suficie oczywiście żyrandol. Wariaci! Jakby innych lamp nie było.
-Raaany! Ale odjazd! - dobiegł mnie głos Kyle'a. Wystawiłam głowę z pokoju i spojrzałam na niego. Miał rozdziawione usta. Przeniosłam spojrzenie na Willa, który szybko wyminął mnie i ruszył do salonu.
W jakiś sposób mnie to zraniło. Ale ja wcześniej zraniłam jego. Nie, nie zraniłam. Tylko nie chciałam go pocałować.
Westchnęłam i ruszyłam do salonu w ślad za Willem. Rzucił mój plecak na jedna z kanap i właśnie zaciągał zasłony. Rzuciłam się na niego.
-Nie! - słońce akurat wyszło zza chmur, wiec nie chciałam by go zasłaniał. Lubiłam patrzeć na słońce, czuć jego promienie na skórze.
Will zamarł. Spojrzał na mnie, a w jego oczach znów zobaczyłam ten dziwny wyraz.
-To konieczne. - mruknął, przerywając nasz kontakt wzrokowy i zasłaniając zasłony. Sapnęłam. Wydawało mi się, że zobaczyłam uśmiech na jego twarzy, ale mogło mi się tylko wydawać.
Usiadł na kanapie, patrząc krytycznie na Kyle'a, który właśnie zataczał koła, podziwiając pomieszczenie.
-Mieliśmy porozmawiać. - przypomniałam Willowi, który leniwie przeniósł spojrzenie na mnie.
Kyle właśnie wszedł do łazienki i głośno zachwalał wannę. Uśmiechnęłam się mimo woli.
-Owszem. - przyznał Will. Nic więcej nie powiedział. Patrzył wszędzie, tylko nie na mnie.
-Opowiesz mi, co robią w tej siedzibie Umbras i kim są? - zapytałam. Byłam ciekawa i miałam mu tyle pytań do zadania.
-W siedzibie szkoli się Umbras. Umbras to po łacinie cienie. Tak się nazywamy. - mruknął.
-My? Jesteś cieniem? Takim.. czarnym, pojawiającym się gdy jest słońce i ten.. chodzącym za człowiekiem? - Uniosłam brwi.
Uśmiechnął się szeroko. Miał taki słodki uśmiech. Potrząsnęłam głową.
-Nie. Nie takim cieniem jestem. Cienie to wojownicy. Potomkowie.. pewnych istot, którzy są obdarzeni niezwykłymi umiejętnościami. - wyjaśnił.
-Jakich istot? - zapytałam podekscytowana.
Westchnął.
-Aniołów i demonów. - odparł niechętnie.
Otworzyłam szeroko oczy.
-A oni.. Myślałam, ze się nie lubią. No wiesz.. Wujek mówił, że demony i anioły to dwie różne grupy.
-Bo tak jest. Ale przeciwieństwa się przyciągają. - wyjaśnił.
-A dlaczego na mnie mówią Puella umbra? - zapytałam cicho.
Zamilkł i przyjrzał mi się. Zahipnotyzował mnie.
-Twój wujek kazał mi cię chronić. Powiedział, że jesteś bardzo ważna. Ale nie wiedziałem, że aż tak ważna. - przyznał. - Puella umbra to w tłumaczeniu dziewczyna cień. Kobiety, które są cieniami są.. wyjątkowe. Bardzo wyjątkowe, ponieważ są potomkiniami samych aniołów i mają dodatkowe zdolności, a na dodatek zdarzają się bardzo rzadko.
Uniosłam brwi.
-I ja jestem tą puellą? Jestem potomkinią anioła? Ja? - zapytałam ze zdziwieniem.
-Nie wiem. - powiedział. Ukrył twarz w dłoniach, a potem przejechał nimi po włosach, tak, że teraz były uroczo rozczochrane. - Nie wiem, Isabelle. Ale ktoś cię szuka, wie że istniejesz. Chce cię zabić. Nie wiem kto i nie wiem po co, ale musi mieć jakiś powód. A jeśli naprawdę jesteś Puellą umbrą.. - Spojrzał na mnie, a jego oczy sprawiły, że poczułam się jakbym latała. - To jesteś naszym największym skarbem. A ja będę chronił cię swoim życiem. Nie pozwolę, by ktoś cie skrzywdził.
Booooskiee <3 Jejku... uwielbiam Willa :D co ja napisałam... ja już się w nim zakochałam :D hahaha xD najbardziej w tym rozdziale śmieszyły mnie potyczki słowne :) były niezłe :P i Isabelle potomkinią aniołów? niesamowicie... :) nie wiem dlaczego, ale denerwuje mnie Kyle -,- ale takie uczucie chyba wywołał we mnie Will :D skoro on za nim nie przepada to ja tak jakoś też :D dość dużo się dowiedzieliśmy o tym kto jest kim :D nie wpadałbym no to, że Will jest Cieniem :3 powiem ci jeszcze, że rozśmieszyło mnie to, że oni znają się jeden niecały dzień, a on już chce ją pocałować :D ale podoba mi się to, że ona w myślach mówi jakie to Will ma piękne oczy, włosy... itp i za chwilę zgania się za to w myślach xD to jest niezłe... :) i zastanawia mnie to, że Will powiedział jej, że ona patrzy na Kyle inaczej niż po przyjacielsku... hm.... tak między nami, mam nadzieję, że to jej się odwidzi... bo Kyle jest naleśnikiem w końcu! :D hahaha xD i spodobało mi się to, że ten rozdział jest taki długi *-* zajefajnie mi się go czytało :P a co do wyglądu to jest śliczny *-* serio... podoba mi się xD
OdpowiedzUsuńw pełni cię rozumiem, że chciałaś korzystać z ferii :) mam nadzieję, że się dobrze bawiłaś :3 ja zaczęłam ferie wczoraj :)
Dobra... kończę tą moją wypowiedź, bo nie chcę cię więcej zamęczać moją paplaniną :D
Pozdrawiam i życzę weny :))
Dzięki dzięki <3 mam nadzieję że nie wyjaśniłam za dużo ;/
OdpowiedzUsuńNie męczysz ; d lubie takie rozwinięte komentarze (:
Nie, dobrze zrobiłaś... wyjaśniłaś wystarczająco... :D tak, że ja mam apetyt dowiedzieć się więcej xD
UsuńJak ja się rozkręcę to będą dość rozwinięte :D to mój żywioł :)
Cudowne! Naprawdę, nie potrafię znaleźć innego słowa. Bardzo wciągające, świetna fabuła i oczywiście bohaterowie.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie <3
Usuń