niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział V ; Komplikacje

Kochani bardzo przepraszam za nieobecność, ale chorowałam, a później nauka, nauka i jeszcze raz nauka ._. Masakra.
Rozdział według mnie wyszedł średnio, ale liczę, że się spodoba. Następny będzie ciekawszy :D
W każdym razie zapraszam do czytania. (:

 * * *
"Ile czasu potrzeba nam,
każdego dnia,
by poznać siebie nawzajem."


Nie mogłam zasnąć. Wierciłam się i wierciłam, od czasu do czasu bijąc pięścią w poduszkę, by nadać jej odpowiedni kształt. Sapnęłam.
Wpatrywałam się w błękitne ściany, na które padało światło księżyca. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobię z jakim wysiłkiem musiałam walczyć o ten pokój.
Mianowicie Will właśnie wszedł do łazienki, by wziąć prysznic, a ja i Kyle łaziliśmy po pokojach. Gdy mój anioł stróż wrócił, oznajmił, że idzie do pokoju przygotować się do drogi.Więc ja zapytałam, który jest jego pokój.
-Ten niebieski. Ma fajne łóżko. - odparł, wzruszając ramionami. Miał mokre włosy, ale przynajmniej był ubrany. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby wyszedł w samym ręczniku. Kyle właśnie wszedł do łazienki, a po chwili usłyszałam szum wody.
-Nie! - krzyknęłam i rzuciłam się, by zagrodzić Willowi przejście. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. - Ja chce ten pokój.
Uśmiechnął się paskudnie.
-Zaklepany. Mógłbym polizać ścianę, wiesz, tak symbolicznie, ale nie wiem jakich środków czyszczących tu używają. - Parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie Willa, liżącego ścianę, ale szybko się opamiętałam. Toczyła się wojna. I to ważna wojna. Zwycięzca odbierze przegranemu prawa do niebieskiego pokoju. Boże, jakie z nas dzieci. Mogłabym oddać Willowi pokój, ale już zaczęłam walkę. Nie mogę dać się pokonać.
-Jestem dziewczyną i mam pierwszeństwo. - oświadczyłam. Spojrzał na mnie z politowaniem.
-Isabelle, daj spokój. Ten pokój będzie podkreślał moje oczy. A ty będziesz mogła nacieszyć się swoim kolegą, gdy już będziecie sam na sam w drugim pokoju. - mrugnął do mnie, a ja poczułam, że się rumienię.
I nagle do głowy wpadła mi genialna myśl.
-Już wiem! Nie lubicie się z Kyle'em, więc będziecie mieć cudowną okazję, by się lepiej poznać i w ogóle. Może nawet zaprzyjaźnić. Ja biorę ten pokój, a wy drugi. Koniec! Raz, dwa, trzy, zaklepany. - Will wyglądał, jakbym go wysyłała na ścięcie.
-Myślałam, że nie bawimy się w zaklepywanie. - wymamrotał. Kyle właśnie wyszedł z łazienki. Jęknęłam, widząc go w ręczniku. Boże, tylko nie to! Will podążył za moim wzrokiem i wydał z siebie przerażający jęk. Przywarł do ściany.
-Otwórz okno. - szepnął. - Za chwilę dojdzie do próby samobójczej!
Znów parsknęłam śmiechem, a Will posłał mi szeroki uśmiech.
-Nie żartuję. Moje oczy nie wytrzymają długo.
-Jesteś idiotą. - powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
-Ale za to jakim przystojnym. - Odbił się od ściany i spojrzał ponad moim ramieniem na pokój. Westchnął.
-Pomyśl jaka cudowna noc czeka cię w jednym pokoju z Kyle'em. - rzuciłam, patrząc jak Kyle idzie do kuchni. Swoją drogą miał cudowną, miedzianą cerę. Mięśnie ożywały przy każdym drobnym ruchu. Oderwałam od niego wzrok i spojrzałam na Willa. Krzywił się okropnie.
-Chyba czeka mnie bezsenna noc. Niech ci będzie. - przyznał w końcu. Uśmiechnęłam się szeroko. Will pokiwał mi palcem wskazującym przed twarzą. - Ale to był ostatni raz.
Pokiwałam głową i ruszyłam do kuchni, by oświadczyć dobrą nowinę Kyle'owi. Zareagował gorzej niż Will. A może nawet podobnie.
Pił właśnie wodę, wiec gdy tylko napomknęłam mu o dzieleniu pokoju z Willem, wypluł całą zawartość swojej buzi na mnie. Ohyda! Będę musiała wziąć drugi prysznic.
Kyle zaczął ostro protestować, ale jakoś się tym nie przejęłam. Warczał tak chyba z godzinę, a potem dał sobie spokój. Mrucząc pod nosem, poszedł się ubrać.
Tak więc gdy tylko zrobiło się ciemno, pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko z rozłożonymi ramionami. Krzyknęłam.
Zapomniałam o ramieniu. Przez chwilę wiłam się na łóżku, szlochając cicho. Gdy wreszcie się uspokoiłam, podniosłam głowę i zobaczyłam Willa, który stał w drzwiach i patrzył na mnie z uniesionymi brwiami. Trzymał w ręku butelkę z wodą, która zatrzymała się w połowie drogi do buzi.
-Wszystko w porządku? - zapytał, opierając się o drzwi.
-W jak najlepszym. - syknęłam, czując piekielny ból.
Schowałam twarz między poduszki, zaciskając zęby. Poczułam, że łóżko ugięło się, gdy Will przysiadł na skraju.
-Na sto procent? Czy tylko na dziewięćdziesiąt pięć? - zapytał. Niemal mogłam sobie wyobrazić jego uśmiech.
-Bardzo zabawne. - mruknęłam, ale mój głos był stłumiony przez poduszki.
-Mogłabyś pokazać mi ramię, czy jesteś zbyt zajęta gryzieniem poduszek? - podniosłam głowę, ale tylko po to, by rzucić mu wściekłe spojrzenie. Przewrócił oczami, po czym przybliżył się do mnie i uniósł brwi. Westchnęłam i pokazałam mu ramię.
Gwizdnął cicho.
Przez chwilę przyglądał się mojemu nieszczęsnemu ramieniu, a potem powiedział żebym odpoczywała i wyszedł.
Tak więc leżałam teraz i waliłam pięścią w poduszkę. Głowa mnie bolała, ale to pewnie nic poważnego. Ramię co chwilę dawało o sobie znać. Martwiłam się, bo przez kilka godzin było ok.
Westchnęłam i przekręciłam się na plecy.
Później chyba zasnęłam.
Śniły mi się jakieś głupoty. Mój wujek mówił do mnie jakimś bełkotliwym językiem, żywo gestykulując. Kyle tańczył walca z dziewczyną, która zamiast oczu miała węże, a Will biegał po hotelu w samych bokserkach.
Cóż.. Był to całkiem przyjemny widok.
W każdym razie obudziłam się, czując straszny ból w ramieniu. A do tego czułam się dziwnie otępiała, a moja głowa zdawała się płonąć. Jęknęłam.
-Nie jęcz. Przynajmniej dostałaś osobny pokój. - usłyszałam zaspany głos Kyle'a.
Spojrzałam na niego i wytrzeszczyłam oczy. Widziałam potrójnie, a na dodatek Kyle był jakby rozmazana plamą.
-Hej, wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
-Moja głowa. - wychrypiałam. - I ramię. Bolą.
Nic więcej nie zdołałam wykrztusić. Pojękiwałam co chwilę, czując coraz gorszy ból. Usłyszałam jak Kyle woła Willa a potem już był tylko bełkot.
Widziałam pochylającego się nade mną Willa. Poruszał ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Patrzyłam na niego otępiała.
Odwrócił się i chyba powiedział coś do Kyle'a. Nie byłam pewna, bo nic nie słyszałam. Tylko jakieś brzęczenie. Głowa mi pękała.
Usłyszałam stłumiony głos Willa, który znów się nade mną pochylił.
-Isabelle? Słyszysz mnie? - Zamknęłam oczy. Byłam zmęczona. Chciałam zasnąć i spać, spać i spać. Poczułam jakiś chłodny materiał na czole. Przyjemne zimno rozchodziło się po mojej rozpalonej twarzy.
-Miło. - wymamrotałam. Ktoś obok mnie odetchnął.
-Musimy się zbierać. Jest gorzej niż myślałem. - głos Willa wwiercał się w moją biedną głowę. Mieliśmy stąd odejść. Czyli musiałabym zejść z łóżka. Z tego wygodnego i ciepłego łóżka. O nie!
-Nie. - jęknęłam.
-Ty. Idź do recepcji. Powiedz, że wyjeżdżamy. - Will najwyraźniej mnie ignorował. Usłyszałam ciężkie kroki Kyle'a, a potem trzaśnięcie drzwiami.
-Nie chcę jechać. - powiedziałam. Will westchnął.
-Z twoją ręką jest coraz gorzej. Masz gorączkę. Nie potrafię leczyć oparzeń Płomiennych, a ich ogień bywa bardzo niebezpieczny. Musimy jak najszybciej dostać się do siedziby Umbras. - mruknął.
Potem już się nie odzywaliśmy. Ciszę przerwał huk. Otworzyłam oczy i spojrzałam na drzwi, przez które właśnie wpadł Kyle. Był zdyszany, a na jego czole widniały kropelki potu.
-Są tu. - wysapał. - Pytali o Izzy. Na dole. Tam. - wskazał palcem drzwi. Położył dłonie na kolanach i zaczął łapczywie łapać powietrze. Willa już nie było.
Raaany, był strasznie szybki. Ciekawe, czy się tego nauczył. Chciałabym być superszybka. Moja głowa zapełniała się takimi i tego typu myślami. Czułam się otępiała i bezużyteczna. Wiedziałam, że nie dam rady nawet wstać.
Co tak w ogóle powiedział Kyle? Że przyszli po Izzy.. Przyszli. Po. Izzy. Chwila.. Cholera, Izzy to ja! O kurczę. Sytuacja była poważna.
Will wpadł do pokoju, rzucił okiem na sapiącego Kyle'a i na mnie. Niemal mogłam postawić się na jego miejscu. Poczułam rozpacz.
-Ty. - Will wskazał na Kyle'a. Nie wiem dlaczego nie mówił mu po imieniu ale to nie było teraz ważne. - Zabarykaduj drzwi. Wyjdziemy innym wyjściem. 
Kyle tylko skinął głową, rzucił mi szybkie spojrzenie, po czym wyszedł. Will miał przerzucony przez ramię mój plecak, a w rękach trzymał miecze. Chyba nad czymś się zastanawiał. Ściągnęłam ciepły już ręcznik z czoła.
Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale mimo wszystko podniosłam się i na chwiejnych nogach podeszłam do Willa, po czym sięgnęłam po miecze.
Odsunął się z groźną miną.
-Nie będziesz w stanie walczyć. - oświadczył. - Wraz ze swoim chłoptasiem wyjdziecie tylnym wyjściem i skierujecie się do samochodu. Kluczyki są w stacyjce. Gdyby ci goście wyszli z hotelu przede mną, odjedziecie. Mapa jest w schowku. Jest na niej wyraźnie napisane jak dojechać do siedziby Umbras..
Przycisnęłam mu dłoń do ust, przerywając jego wypowiedź. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie i wzięłam miecze.
-Przymknij się. Tym razem to ja uratuję ci tyłek. - powiedziałam czując się tak, jakbym miała lada chwila zemdleć.
Nie uśmiechnął się. Stał tam z kamienną miną i mierzył mnie spojrzeniem. Już myślałam, że wydrze mi miecze, ale on tylko pokręcił głową.
-Nie spodziewałbym się po tobie takiej odwagi. - mruknął. Poczułam, że się rumienię, ale może mi się zdawało. Chociaż to i tak nie miało znaczenia, bo od gorączki byłam pewnie cała czerwona.
Usłyszałam łomot. Zamarłam. Will oczywiście już zniknął.
Przełknęłam ślinę i powoli ruszyłam do drzwi. Miałam na sobie tylko bieliznę, szorty i koszulkę. Cudnie. W głowie mi huczało, a ramię pulsowało bólem, ale mimo to jakoś przeszłam do holu, trzymając miecze w rękach.
Kyle i Will napierali na drzwi, zza których wydobywały się huki i łomoty. Poczułam siłę. Tą, której tak bardzo potrzebowałam. Zamknęłam oczy i zobaczyłam ich. Za drzwiami stało ich czterech. Dwa wampiry i dwa wilkołaki.
Otworzyłam oczy. Will przyglądał mi się badawczo.
-Jest ich czterech. Dwa wilkołaki i dwa wampiry. - oznajmiłam.
Will zmarszczył brwi.
-Mówiłeś, że jest ich dwóch. - warknął na Kyle'a.
-Bo było. - odwarknął Kyle i w tym momencie coś mocno walnęło w drzwi. Tak mocno, że Will i Kyle odlecieli do tyłu, a moim oczom ukazał się wilkołak. Prawdziwy wilkołak! Taki porośnięty sierścią i w ogóle! O rany, o rany! Był wielki. Co najmniej dwa metry. Stał na tylnych łapach i żółtymi oczami wpatrywał się we mnie. Miał szarą sierść.
Za nim wpadł drugi, z brązową sierścią i także żółtymi oczami, a za nim dwa wampiry. Były strasznie szybkie.
-Puella umbra. - syknął jeden z nich. Zadrżałam.
Will nieoczekiwanie pojawił się przede mną. Nie mam pojęcia skąd wziął maczetę, ale w tym momencie mogłam się tylko cieszyć. Kyle trzymał w ręku pistolet i mierzył nim w wilkołaki.
Skoro oni byli gotowi walczyć, to ja też musiałam być. Uniosłam miecze na wysokość klatki piersiowej, a sama pochyliłam się nisko.
Nagle poczułam tak silną energię, że miałam ochotę przebiec się po suficie. I byłam pewna, że bym to zrobiła, gdyby nie wilkołaki i wampiry.
Jeden wilkołak ruszył do ataku. Tylko na to czekałam. Skoczyłam do przodu, wyminęłam wilkołaka i zamachnęłam się na niego od tyłu. Zawył, gdy ostrze przejechało mu po plecach.
Will zamachnął się maczetą i trafił wilka w bok. Usłyszałam strzał i odwróciłam się. Kyle strzelił do drugiego wilkołaka, który rzucił się na mnie. Wampiry rozbiegły się i jeden ruszył na Willa, a drugi na mnie.
Zrobiłam pełny obrót i gdyby nie refleks wampira, straciłby głowę. W porę uskoczył.
Will walczył teraz z wilkołakiem i wampirem, a Kyle zniknął w jednej z sypialni. Wilkołak pewnie też tam był. Ale gdzie był drugi wampir?
Rozejrzałam się i w tym momencie coś uderzyło mnie w brzuch i cisnęło na ścianę. Zsunęłam się po niej, czując nadchodzący ból w ramieniu. Zignorowałam go i wstałam. Wampir szedł prosto na mnie. Zatrzymał się jednak, a wzrok utkwił w moim ramieniu. Wiem, było nieciekawe, bo zmieniło kolor na czerwony. Z resztą całe ramię było suche i w niektórych miejscach popękane.
Wampir uśmiechnął się szeroko i wskazał palcem na ramię.
-Umrzesz, puella umbra. - syknął. - Jeśli nie zabije cie on, to diabelski ogień to zrobi.
Zaśmiał się. Poczułam, że krew odpływa mi z twarzy. W tym momencie za wampirem zobaczyłam mój miecz i po chwili jego głowa pokulała się po podłodze. Will wytarł mój miecz w leżące na ziemi ciało, po czym spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie. Może usłyszał co powiedział do mnie ten wampir.
Spojrzałam ponad jego ramieniem. Wilkołak i drugi wampir leżeli bezwładnie na podłodze.
Odwróciłam wzrok i aż mnie zatkało, gdy usłyszałam krzyk Kyle'a. Zerwałam się z podłogi i pobiegłam do sypialni. Był tam. On i wilkołak.
Wilkołak leżał na Kyle'u, a mój przyjaciel krzyczał przeraźliwie. Nie wiedziałam o co mu chodzi, bo wilkołak był martwy. Dowiedziałam się, gdy podeszłam bliżej.
Wydałam z siebie zduszony okrzyk.
Wilkołak ugryzł Kyle'a. Spodnie na jego łydce były rozdarte, a na samej łydce zobaczyłam obrzydliwe ślady po kłach.
Ściągnęłam wilkołaka z Kyle'a, który pojękiwał cicho.
-Och, Kyle. Nie, nie.. Proszę. Spokojnie. Will? Will! Chodź tu! - zawołałam z rozpaczą. Kyle zbladł i zaczął wolniej oddychać.
Will pojawił się przy mnie i spojrzał na Kyle'a. Bez słowa podniósł mnie i wręcz wywlekł z pokoju.
-Chodźmy do auta, szybko! - zarządził, rozglądając się.
-Co? Nie! A Kyle? Oszalałeś? Nie zostawię go tu! - krzyknęłam.
-On się przemieni, Isabelle. - powiedział. Znieruchomiałam. No tak. Wiedziałam to, ale byłam zbyt przerażona, żeby dojść do takiego wniosku.
Spojrzałam na drzwi sypialni, zza którym dochodziły mnie coraz cichsze jęki. Spuściłam wzrok i ruszyłam do drzwi. W progu odwróciłam się do Willa.
-Nie zostawię go tu. - powtórzyłam i weszłam do pokoju.
-Isabelle.. - nie wiedziałam co powiedział później. Zignorowałam go całkowicie. Uklękłam przy Kyle'u.
-Nie zostawię cię. - szepnęłam, wtulając się w niego. Oddychał wolno, później szybko, jakby walczył o każdy oddech, a później znów wolno.
Bałam się o niego. Bardzo się bałam. Był moim przyjacielem. Najlepszym. Dla mnie zrezygnował z normalnego życia. Mimo wszytko zawsze był przy mnie. Teraz ja zamierzałam zrobić to samo dla niego.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły. Will podszedł do mnie bez słowa, odsunął mnie, a am podniósł Kyle'a. Wydawało się, że mój przyjaciel był zaskakująco lekki dla Willa.
-Ruszaj się. - warknął Will. - Weź plecak i miecze.
Zrobiłam co kazał, a gdy już byliśmy bezpieczni w samochodzie, rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie. Kyle'a położył na tylnym siedzeniu, a mnie kazał usiąść z przodu, mimo, że chciałam być obok Kyle'a. Wyjechaliśmy z miasta. Jechaliśmy jakimś wyjątkowo ładnym lasem, a słońce tkwiło na niebie.
-Dziękuję. - powiedziałam, gdy nie mogłam wytrzymać ciszy panującej w samochodzie. No, prawie ciszy, nie licząc jęków Kyle'a. - Jesteś cudowny.
Will prychnął.
-Wiem. Słyszę to prawie codziennie. - warknął.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam w okno. Jak twierdził Will, wieczorem będziemy w siedzibie Umbras. Miałam tylko nadzieję, że tam będę bezpieczna. Ja i Kyle. 

9 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, jak zwykle! Świetnie opisujesz i mam nadzieję, że kolejny pojawi się już niedługo! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Booooooskie <3 :D Chyba zawsze będę zaczynać moje komentarze :P
    No więc tak... rozdział rewelacyjny :D Uwielbiam Willa :D Ale to już wszyscy wiemy... ;) I ten Kyle... jacie... on jest taki słaby :D Mam nadzieję, że ona szybko się z tego wyliżę :D Nie chcę, żeby coś się stało Isabelle, bo ją lubię xD Byłam pod wrażeniem, że pomimo bólu dała radę walczyć.... Ten Will do złudzenia przypomina mi Jace z Darów Anioła xD Jest tak samo uroczy, przystojny i skromny jak Jace :D Za te jego teksty uwielbiam go jeszcze bardziej :) Will jest taki mrraśny :P Jestem ciekawa co będzie dalej.. :D Co będzie się działo w tej siedzibie... hm... nie mogę się doczekać nexta :)
    I mam nadzieję, że już czujesz się lepiej... bo coś pisałaś, że chora byłaś :) I wiem co czujesz... masakra z tą szkołą :P W tym tygodniu miałam 5 sprawdzianów :/ :P
    Toooo pozdrawiam i życzę weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Spodobał mi się twój blog. Historia fantastyczna, bohaterowie też. Will przypomina mi Jace'a, Kyle Simona. W ty wypadku Isabelle jest podobną Clare'a.
    Jak już mówiłam fajna historia

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :D nie wiem czemu ale lubię Kyle a ^.^ jest słodki :DD
    Pozdrawiam i czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń