sobota, 31 maja 2014

Rozdział XIV ; Wszystko prócz snu

Siemaneczko kochani. 
Chciałam was na wstępie bardzo przeprosić za tak OGROMNE spóźnienie z rozdziałem. Po prostu zbliża się koniec roku, zaczęłam prowadzić inny blog wraz z koleżanką a do tego obowiązki domowe itd.itp. Normalnie odpadam. 
A przechodząc do rozdziału, to moim zdaniem wyszedł cudnie. Długo go pisałam i wydaje mi się, że przez to wyszedł całkiem nieźle. Ale ostateczną opinię zostawiam wam :) 
No i cóż więcej mam powiedzieć? Postaram się, by następny rozdział został opublikowany szybciej. Tak więc zapraszam do czytania :)
ENJOY IT!

* * *


"Męczy mnie świat człowieka-
To śmiech, to szloch bez tchu;
To, że siewcę plon czeka
Tak gorzki w żniwa dniu;
Męczą mnie dni i noce,
Pąki kwiatów marznące,
Żądze, marzenia, moce-
Wszystko, prócz snu, prócz snu."


Płakałam. 
Łzy wylewały się z moich oczu, a całe ciało drżało. Zacisnęłam zęby, ale to nic nie dało. Chwyciłam się drżącymi rękami za głowę, zaciskając powieki. 
Alais zamknęła się w jednym z pokoi, wraz z moim nieprzytomnym wujkiem, ale mnie nie pozwoliła wejść. Przyjęłam tę wiadomość ze stoickim spokojem. No dobra, tak naprawdę to waliłam rękami, nogami, głową, plecami, biodrami, dosłownie wszystkim po drzwiach. Will, Alan i Lucas nie mogli sobie ze mną poradzić. W końcu siłą odciągnęli mnie od drzwi, za którymi Alais leczyła wujka Johna. 
Teraz siedziałam pod ścianą w pokoju, w którym przez ostatnie kilka dni spałam. Zmieniłam to pomieszczenie w ruinę. Zamknęłam się na klucz, ignorując nawoływania zza drzwi. Po prostu niszczyłam wszystko, co wpadło mi w ręce. Wokół mnie leżały poprzerywane kartki, zniszczone zasłony, kawałki tapety, które oderwałam, przewrócone meble, pierze z poduszek, kawałki szkła. 
Stuk. Stuk.
Do moich uszu dobiegło ciche pukanie do drzwi. Zignorował je, przyciskając dłonie do uszu. Chciałam wyłączyć się na cały świat. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że wujek tu był. Chciałam go zobaczyć, zapytać gdzie był, dlaczego mnie zostawił, co mu się stało. 
Stuk. Stuk.
Dlaczego mój wujek wyglądał, jakby napadło go stado demonów? Nie miałam pojęcia, co przeżył w ciągu tych kilku tygodni. Nie wiedziałam też, skąd wiedział, że będę w domu Alais. 
Stuk. Stuk.
Myślałam o tym, gdzie miałam zaprowadzić moich przyjaciół. To miał być TEN dom. Dom, kryjący moje radości, lęki, wspomnienia. Myślałam też o tym, co będzie dalej, o tej całej przepowiedni.
Stuk. Stuk. 
Wstałam, podniosłam z ziemi rozbitą lampę i cisnęłam nią w zamknięte drzwi. Rozległ się huk, a pukanie ustało. Już miałam opaść na ziemię, gdy drzwi wypadły z zawiasów. Runęły na ziemię, ukazując Alais, która z dezaprobatą rozglądnęła się po pokoju. 
Jej fioletowe oczy spoczęły na mnie, a na twarz wpłynął troskliwy wyraz. 
-Isabelle, dobrze się czujesz? - zapytała. Zawrzał we mnie gniew.
-A czy wyglądam jakbym dobrze się czuła?! Nie, nie czuję się dobrze! Mam ochotę wysadzić się w powietrze! - wrzeszczałam na całe gardło, ale Alais nawet nie mrugnęła.Przyglądała mi się ze smutkiem. 
-Rozumiem. - powiedziała tylko. 
-Dajcie mi wszyscy spokój! - krzyknęłam. Alais pokręciła głową. Jej czarne, zakręcone rogi zabłysły, gdy padło na nie światło. 
-Przyszłam ci tylko powiedzieć, że twój wujek się obudził. I chce z tobą rozmawiać.. - oznajmiła. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale ją zignorowałam.
Świat zwolnił. Wzięłam głęboki oddech, po czym wybiegłam z pokoju, a kilka podartych kartek wzleciało w powietrze, gdy minęłam je z nadludzką prędkością. Wciąż nie wiedziałam jakim cudem potrafiłam tak przyspieszać. 
Zbiegłam po schodach, po czym minęłam salon, gdzie Will, Casey i Luke rozmawiali ściszonymi głosami. Spojrzenie Willa pomknęło za mną, a ja uświadomiłam sobie, że on widzi mnie doskonale, gdy tak przyspieszam. Super. Kolejna cecha dzięki której on jest wyjątkowy. Stwierdziłam, że pomyśle o tym później. 
Wpadłam do pokoju, w którym jedynym światłem była świeca, ustawiona na stoliku pod ścianą. W łóżku leżał wujek John. Oczy miał przymknięte, a oddech spokojny. Gdy podeszłam do łóżka, jego oczy się otworzyły, a zmęczone spojrzenie padło na mnie. 
Osunęłam się na podłogę, ale łzy już nie leciały. Wujek obserwował mnie, oddychając przez półotwarte usta. Jego brodę pokrywał zarost, a pod oczami miał cienie. Prócz tego nie dostrzegłam żadnych blizn, siniaków, czy guzów. Najwyraźniej Alais poradziła sobie znakomicie. 
-Płakałaś? - zapytał. Serio? Liczyłam na coś bardziej wzruszającego, niż sugestie na temat mojego rozmytego makijażu.
-Nie. - mruknęłam, ocierając pozostałości po gorących łzach. Wujek westchnął, nie spuszczając ze mnie wzroku. 
-Przecież widzę. - rzucił. Poczułam złość. 
-Masz zamiar kłócić się o to czy płakałam, czy nie? Chyba masz mi do powiedzenia ważniejsze rzeczy. - syknęłam ostro. Wujek zacisnął wargi. 
-Zmieniłaś się, Isabelle. - powiedział cicho. Już miałam mu coś odpyskować, ale zamilkłam.
Miał przecież rację. Zmieniłam się. Przez wiele lat to właśnie wujek chronił mnie przed światem. A gdy zniknął musiałam sobie poradzić sama. W ciągu tych kilku tygodni straciłam najlepszego przyjaciela, odkryłam że jestem częścią jakiejś chorej Przepowiedni, według której mam ocalić świat przed ciemnością. Do tego zabiłam wiele potworów i poraniłam innych ludzi, którzy byli po mojej stronie. No i wznieciłam wojnę, ale to taki szczegół.
Zacisnęłam powieki, nie mogąc znieść badawczego spojrzenia wuja. Jego dłoń odnalazła moją. Rękę miał chudą, a przez jego delikatny dotyk wydawała się taka krucha.
Warga mi zadrżała, więc schowałam głowę między ramiona, pragnąc, by wujek znów był silny, by to on zajął się wszystkim. Może to samolubne z mojej strony, ale jak inaczej mogłam myśleć, gdy cały mój świat w ciągu kilku tygodni zmienił się niesamowicie?
-Przepraszam. - wydukałam ledwo słyszalnym głosem. Dłoń wujka mocniej zacisnęła się na mojej skórze.
-Nie masz za co, Isabelle. Nie miałem na myśli złej zmiany. - podniosłam głowę, słysząc te słowa. - Dojrzałaś. Przez te kilka tygodni stałaś się dojrzalsza, niż przez szesnaście lat spędzonych ze mną. Poradziłaś sobie bez mojej pomocy. Jestem z ciebie bardzo dumny.
Kolejno otwierałam usta, to je zamykałam. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Wujek mówił tak, jakbym była wyjątkowa. Ale ja wcale nie czułam się wyjątkowa. W środku byłam kruchą, szesnastoletnią dziewczyną, która potrzebowała miłości i spokoju.
-Nie daje sobie rady, wujku. - wyznałam. - Czuję się taka samotna.
 Pogłaskał mnie po głowie, a ja poczułam się jakbym znów miała siedem lat, a wujek gładził mi włosy, gdy przychodziłam do jego łóżka o drugiej w nocy, mówiąc że znów śnił mi się dzień, w którym zginęli moi rodzice. On wtedy przytulał mnie i głaskał tak długo, aż nie zasnęłam.
Warga mi zadrżała, więc zacisnęłam zęby, by jakoś się opanować.
-Nie jesteś sama, Isabelle. Z tego, co mówiła mi Alais wiem, że masz wielu przyjaciół. A teraz masz także mnie. - powiedział wujek. Wyglądał tak, jakby powstrzymywał się od zaśnięcia. Powieki mu ciążyły, a oddech stopniowo zwalniał.
-Wujku.. - ocknął się i spojrzał na mnie. Wiedziałam, że nie mam dużo czasu, a miałam mu zadać jeszcze kilka pytań. - Dlaczego przyszedłeś akurat do Alais?
Uśmiechnął się słabo, przymykając powieki. Po chwili je otworzył najwyraźniej zdając sobie sprawę, że za chwilę zaśnie.
-To moja stara znajoma. Przychodziłem do niej, gdy na misjach zostawałem.. hm.. poważnie zraniony. - odparł. Poczułam falę wdzięczności do Alais, zresztą nie pierwszy raz.
-Gdzie byłeś przez te wszystkie tygodnie? - zadałam kolejne pytanie, widząc jak wujek z trudem powstrzymuje się, by nie odpłynąć.
-To była bardzo ważna misja.. Złapano nas. Znaczy mój oddział. Więzili nas.. bili.. Zabili wszystkich moich przyjaciół, po jednym na dzień. Mnie mieli zostawić na koniec. Musiałem słuchać ich krzyków. Do teraz nie wiem jak udało mi się uciec. Pamiętam, że strażnik upuścił klucze niedaleko mojej celi. A potem film mi się urywa. Nie pamiętam nawet tego, że tutaj dotarłem. Obudziłem się, a nade mną stała Alais. - wyznał.
Zagryzłam wargę. Poczułam złość, która zawrzała w moich żyłach, sprawiając, że cała płonęłam. Nikt nie mógł krzywdzić mojego wujka. Chciałam zabić tych ludzi i wiedziałam, że kiedyś to zrobię.
-Teraz jesteś bezpieczny. - szepnęłam, nie ufając własnemu głosowi. - Zabiorę cię do domu.
Zaśmiał się i przez chwilę był moim dawnym wujkiem. Silnym, lekko irytującym, mądrym i żartobliwym facetem, który zastąpił mi ojca. Czasem żartowałam, że mamą też był, a on wtedy uśmiechał się szeroko, a jego oczy błyszczały.
-Od kiedy to ty się mną opiekujesz? Wyglądam aż tak źle? - pokręciłam głową, uśmiechając się lekko. - Ach czyli dalej jestem najseksowniejszym mężczyzną na świecie. Świetnie.
-Wujku.. - mruknęłam, zażenowana chowając głowę między ramiona. Gdy znów na niego spojrzałam uśmiechał się sennie.
-Fajnie znów cię widzieć, Iz. - rzucił, wygodniej układając się na łóżku. Zamknął oczy, więc nie zobaczył łzy, która spłynęła po moim policzku. Nie była to jednak łza smutku. Uśmiechnęłam się, gdy wujek zachrapał, po czym wstałam, przykryłam go dokładniej kołdrą i rzucając jeszcze jedno spojrzenie na śpiącego wujka, wyszłam z pokoju.


* * *


Wpadłam do pokoju Alais bez pukania. Czarownica stała przy oknie, obejmując się ramionami. Jej czarne rogi lśniły, odbijając blask księżyca. Długie, blond włosy opadały luźno na plecy, a fioletowe oczy spojrzały na mnie z uwagą. Alais miała na sobie długą, czarną suknię, która sięgała bosych stóp. Podeszłam do niej i także objęłam się ramionami.
-Musimy ruszać. - powiedziałam. Pokręciła głową, patrząc na księżyc.
-John jest za słaby. Musimy poczekać kilka dni. - odparła cicho.
-Nie mamy kilku dni. - burknęłam. Wiedziałam, że powinnam być wdzięczna Alais za pomoc i w ogóle odnosić się do niej z szacunkiem, ale przecież chciałam ją chronić. - Nie jesteśmy tu bezpieczni, wiesz o tym.
Zagryzła wargę, wciąż wpatrując się w świecący jasno księżyc. Mocniej oplotła się ramionami, jakby było jej zimno, ale wiedziałam, że gdyby chciała, mogłaby się ogrzać za pomocą magii.
-Wiem. - przyznała po chwili milczenia.
-Im szybciej wyruszymy, tym lepiej. Dla wszystkich.
Czarownica westchnęła przeciągle.
-Jesteś bardzo mądrą i silną dziewczyną Isabelle. Ale sama nie dasz rady ochronić wszystkich. - rzuciła, w końcu patrząc na mnie. Jej spojrzenie było hipnotyzujące, ale też przynoszące jakąś otuchę. Patrząc w te mądre oczy czułam, że jestem w stanie obronić moich przyjaciół.
-Co masz na myśli? Mam ich tu zostawić na śmierć? - warknęłam, odwracając wzrok. Przez chwilę milczała, jakby myśląc czy warto ze mną rozmawiać, czy jednak nie. Oczywiście ta druga opcja była bardziej trafiona jeśli chciało się mieć miły dzień, ale wiedziałam że czarownica wybierze pierwszą.
-Nie. Ale jeśli chcesz wygrać wojnę z Sionem, musisz mieć posiłki, sprzymierzeńców. - powiedziała cichym, ale mocnym głosem. Spojrzałam na nią zdziwiona.
-O czym ty mówisz? Przecież wszyscy chcą mnie zabić, wznieciłam wojnę, jestem jakąś superbohaterką w cholernej przepowiedni, a moim chłopakiem jest Upadły, którego wszyscy nienawidzą. Kto chciałby mieć za sojusznika kogoś takiego jak ja? Moim jedynym wsparciem mógł być Zakon, ale najprawdopodobniej został zniszczony, a ludzie uciekli. Więc nie mam żadnych innych szans na znalezienie pomocy. - oznajmiłam. Alais tylko na mnie patrzyła, a jej fioletowe oczy zdawały się czytać mi w myślach.
-Masz więcej sojuszników, niż mogłabyś przypuszczać. Nie jesteś zwykłą śmiertelniczką, potrafisz patrzeć. Więc użyj tego wzroku. - rzuciła, a ja zaklęłam w myślach.
-Jakaś zagadka? Nie dość że nie rozumiem przepowiedni, to jeszcze teraz dajesz mi kolejne zagadki. Super, dzięki wielkie. - wymamrotałam, a czarownica rzuciła mi ostre spojrzenie.
-Nie jesteś dzieckiem, Isabelle. - syknęła, a ja usłyszałam w jej głosie zniecierpliwienie. - Nie jestem jedynym potworem, który jest po twojej stronie.
Szczęka mi opadła. Tego się kompletnie nie spodziewałam.
-Potwory? Mam sprzymierzyć się z potworami? - zapytałam, chcąc się upewnić.
-Nikt ci nie rozkaże. Ja tylko daję ci najlepszą radę, jaką mogę ci dać. Weź ich za sojuszników, a pokonasz Ciemność. - oznajmiła, znów patrząc na księżyc.
-A czy przypadkiem potwory nie są tymi całymi dziećmi Ciemności? - zapytałam, unosząc brwi. Alais przewróciła oczami, wzdychając cicho.
-Masz rację, są. Ale to nie znaczy, że są złe. Nikt nie pozostawił im wyboru, urodziły się i musiały żyć po stronie Ciemności. Ale mogą ci pomóc. Musisz im tylko pokazać, że będziesz mądrą i sprawiedliwą wojowniczką. - powiedziała.
-Nie jestem przekonana.. - mruknęłam niepewnie. Alais wbiła we mnie wściekły wzrok.
-Isabelle to twoja jedyna szansa. Bez pomocy nie dasz sobie rady. Nie tylko nie pokonasz Ciemności, ale będziesz patrzeć na śmierć swoich przyjaciół, a następnie sama umrzesz. Bez posiłków, ty i twoi przyjaciele będziecie bez szans w porównaniu z armią Ciemności. Potwory ci pomogą, gdy zobaczą w tobie przywódcę, osobę która jest gotowa umrzeć za to, by zwyciężyła Światłość.
-Umrzeć, to takie mocne słowo.. Może być gotowym na draśnięcia? To już lepiej brzmi. - przerwałam jej.
-Zrobisz to, co uznasz za słuszne. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz swoich przyjaciół, a przede wszystkim siebie. - warknęła Alais, odwracając się ode mnie plecami. Podeszła do dużego biurka i pochyliła się nad nim, wciąż stojąc plecami do mnie.
Uznałam, że to koniec naszej rozmowy, więc wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem wiedząc, że jeszcze będę musiała porozmawiać z czarownicą i namówić ją na szybki wyjazd z tego miejsca. Ale teraz po głowie kołatała mi się masa innych myśli.
Zagryzłam wargę, gdy doszłam do wniosku, że Alais miała racje i że faktycznie  będę potrzebować posiłków. Nawet jeśli by zdobyć te posiłki, będę musiała udowodnić swoją siłę, której nie byłam tak bardzo pewna.


* * *


Casey, Luke i Will dalej siedzieli przy stole i coś omawiali. Byłam wykończona i chciałam  by ten dzień jak najszybciej się skończył. Miałam złe przeczucia, a na moje nieszczęście te przeczucia zawsze się spełniały. Nie chciałam czekać kolejnego dnia. Musieliśmy wyruszyć teraz, w tej chwili, puki mogliśmy liczyć na osłonę nocy.
Zamiast usiąść w wolnym fotelu, opadłam na kolana Willa i wtuliłam twarz w jego pierś. Zamknęłam oczy i chłonęłam ciepło, bijące z jego umięśnionego ciała. Mimo iż go nie widziałam, mogłam sobie wyobrazić jak unosi brwi patrząc na mnie. W końcu jednak przygarnął mnie mocniej do siebie.
-Jak się czuje twój wujek? - dobiegł mnie głos Lucasa. Otworzyłam oczy i posłałam mu lekki uśmiech.
-Wiesz, że to także twój wujek, nie? - zapytałam, a on drgnął, jakby wcześniej nie przyszło mu to do głowy. - W każdym razie czuje się lepiej. Teraz śpi.
-Co mu się stało? - zapytała Casey, a w jej głosie słyszałam prawdziwą troskę.
-On i jego oddział został złapany. Zabili wszystkich, ale jego zostawili na koniec, bo był ich przywódcą. Potem jakoś się uwolnił, ale mówi, że niczego nie pamięta. - mruknęłam.
-Niczego? To chyba trochę dziwne. Jeśli to on był przywódcą, powinni chcieć zabić go na początku w obawie, że mógłby uciec. - powiedział Will cicho. - Nie uważasz, że to dziwne, że udało mu się uciec akurat wtedy, gdy zabili jego wszystkich ludzi? I że teraz niczego nie pamięta?
Drgnęłam, po czym wyprostowałam się i spojrzałam na niego. W ten słodki sposób marszczył brwi, a jego niebieskie oczy przewiercały mnie na wylot. Teraz jednak miałam inne rzeczy na głowie, niż przyglądaniu się jego megaprzystojnej twarzy.
-Co masz na myśli? - zapytałam, ale coś mi się wydawało, że znałam odpowiedź.
-Może wypuścili go specjalnie. - rzucił, odwracając ode mnie wzrok. - Może potrzebowali jego pomocy, może chcieli dotrzeć do ciebie. Może to on im pomógł, w zamian za wolność.
Wstałam i rzuciłam mu wrogie spojrzenie.
-To niemożliwe. Nie zrobiłby mi tego! - krzyknęłam, niemal płaczliwym głosem. Will patrzył na mnie beznamiętnym wzrokiem, jakby nie obchodziło go, że to mój wujek. Jakby nic go nie obchodziło, nawet ja.
-By przeżyć, ludzie robią różne głupie rzeczy. - powiedział szeptem, ale i tak wszyscy go usłyszeliśmy. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując złość, choć w głębi duszy wiedziałam, że Will może mieć racje. Po prostu nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Nie, nie mogłam. Potrząsnęłam głową, cofając się.
-Nie. On by tego nie zrobił. Nie mógłby. Nie. - powtarzałam cicho. Will wstał, wbijając we mnie bezlitosne spojrzenie.
-Uspokój się, Isabelle. Nic nie jest do końca pewne, jednak wszystko wskazuje na to, że twój wujek jest szpiegiem - mówił, idąc w moją stronę. Luke i Casey patrzyli to na mnie, to na Willa. Przycisnęłam dłonie do uszu, chcąc nie słyszeć jego bezlitosnych słów.
-Przestań! - krzyknęłam, zbierając całą złość i bezradność, które się we mnie zgromadziły. W tym momencie smuga światła wystrzeliła w kierunku Willa. Zrobił kilka kroków do tyłu, gdy błyskawica uderzyła w niego, nie robiąc mu krzywdy, lecz zmuszając go do cofnięcia się. Luke i Casey zrobili wielkie oczy, wbijając we mnie przerażone spojrzenia.
Ale ich oczy były niczym w porównaniu z oczami Willa. Te bowiem były całe czarne, a z jego palców co chwilę wyskakiwały czarne iskry. Jednak jego wzrok stał się jakiś nieobecny i wrogi, jakby mnie nie poznawał. Jakby chciał mnie zabić.
Cofnęłam się, a do moich oczu pocisnęły się łzy. Byłam pewna, że to ja wystrzeliłam tę smugę światła, która kazała się cofnąć Willowi. A teraz on wyglądał jak opętany. Dalej był piękny, z tymi jego czarnymi włosami, wydatnymi kośćmi policzkowymi, umięśnionym ciałem i władczą, oraz groźną postawą, ale w jego oczach brakowało życia.
-Will? - wyszeptałam. Jakby mnie nie słyszał. Ruszył w moją stronę, a z jego palców sypało się coraz więcej iskier. - Will, przepraszam. Nie chciałam cię zdenerwować. Will? Will, przestań proszę. Przerażasz mnie. Will! Wyglądasz jak zombie, serio. Will?
Moje słowa w niczym nie pomogły. Luke i Cas stali jak zamurowani. Cofałam się, aż moje plecy natrafiły na chłodna ścianę. Will zrobił jeszcze trzy kroki i był już przy mnie.
-Will? - mój głos był strasznie piskliwy.
Chłopak patrzył na mnie z wrogością, która była nie do wytrzymania. Odwróciłam od niego wzrok. Luke i Casey się otrząsnęli i teraz szli w stronę Willa. On jednak machnął ręką, nie odrywając ode mnie wzroku, a między nimi, a nami powstała ściana z czarnej mgły. Luke krzyczał, bijąc rękami w tarczę Willa, ale jego głos do mnie nie docierał. Czarnowłosy znów machnął ręką, a Luke'a wywaliło do tyłu. Uderzył plecami w kominek, odbił się od niego i padł na ziemię. Casey spojrzała na Willa dzikim wzrokiem i coś wyszeptała. Z ruchu jej warg odczytałam jedno słowo. Potwór.
-Will przestań, to twoi przyjaciele! - krzyknęłam, gdy on znów unosił dłoń. Skupił się więc na mnie. Podniósł rękę, a wewnątrz jego dłoni zobaczyłam jakby mini burzę. Serio mówię. Wewnątrz jego ręki zobaczyłam czarne burzowe chmury, do tego iskry, które wyglądały jak śmiercionośne błyskawice i jakiś ciemny wir. Gdybyśmy nie byli w tak poważnej sytuacji, pewnie zrobiłabym jego ręce zdjęcie.
Ziemne oczy Willa wpatrywały się we mnie, gdy nagle przyłożył dłoń do mojej szyi. Wrzasnęłam z bólu, ale on pozostał nieugięty. Całe moje ciało drżało i wręcz krzyczało wraz ze mną. Oczy zasnuły mi się mgłą, przez co twarz Willa była zniekształcona. Ból zdawał się kłuć cale moje ciało. Krzyknęłam rozpaczliwie po raz ostatni, a potem zamilkłam.
I właśnie wtedy ból zniknął. Nie miałam siły nawet otwierać oczu, więc po prostu osunęłam się bezwładnie na ziemię. Oddychałam z trudem, walcząc o każdy kolejny oddech.
-Nie.. nie.. To nie ja.. Nie. - usłyszałam odległy głos. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam w górę, na Willa. Stał nade mną, ale się cofał. Jego oczy odzyskały normalną barwę, ale były przerażone. Casey pochylała się nad nieprzytomnym Lucasem i szlochała, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi.
Między mną a Willem stała Alais. Z jej rąk sypały się fioletowe iskry, a twarz zdawała się mówić "Zbliż się, a rozszarpie cię na kawałki" Will wpatrywał się we mnie z tak strasznym bólem, że nie mogłam na niego patrzeć.
Chciałam wstać, ale ból przeszył całe moje ciało. Krzyknęłam, po czym skuliłam się na ziemi, szlochając cicho. Dlaczego zawsze ja musiałam zostać ranna? Nie przesadzam, dosłownie zawsze ja musiałam jakoś oberwać.
-Will! - krzyknęła Alais. Coś trzasnęło, a potem nastała cisza. Otworzyłam oczy, ale Willa już nie było. Zobaczyłam tylko ciemną smugę, która unosiła się w stronę drzwi i stopniowo znikała, tak samo jak Will znikał gdzieś w mroku nocy.
Nie miałam siły na myślenie. Moje oczy powoli się zamykały. Wszystko dziś było takie męczące. Chciałam się wyłączyć, zniknąć tak, by nikt mnie już nie znalazł. Osunęłam się w objęcia Morfeusza, ale żadne złe czy dobre sny mnie nie nękały. 

11 komentarzy:

  1. Jezu, kocham cię.
    Nareszcie rozdział! Mam przez ciebie mętlik w głowie.
    Ale błagam, dodaj kolejny jak najszybciej!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D jejku aż się rumienie ^^

      Usuń
  2. Nicole... Nicole... OMG... :o
    Wiedziałam, że jest za kolorowo...ale, że Will takie coś? ;o Mój Will? Niee... niee.. :P
    Co się z nim stało? Przeczuwałam, że on wtedy nie był sobą, ale żeby zrobić coś takiego Iz? No masakra... :p
    Tam mnie rozwaliłaś tym rozdziałem... jej wujek szpiegiem? Ale to bardzo logiczne rozwiązanie.. Will kombinuje dobrze :P A może po prostu mi się wydaje, że dobrze myśli.. nw, ale ja bym pomyślała jak Will :)
    Isabelle jest niezła ^^ To rzucanie przedmiotami i zrywanie tapety z ścian było dobre :D
    Świetny rozdział... z niecierpliwością czekam na nexta i mam nadzieję, że będzie szybciej :D
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo :)
      rozdział może będzie jeszcze w tym tygodniu ;d

      Usuń
  3. Jejku, cudowne, piękne! Będę tu wpadała i oczywiście czekam na next! Możesz mnie powiadamiać o nn? Z góry dzieki!

    Zapraszam do siebie:
    scarlett-kalton-expecto-patronum.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje bardzo <3
      chętnie zajrzę i powiadomię :)

      Usuń
  4. Witam, tutaj Insane z Sowiego Przylądku. Nastąpiła mała zmiana w kategorii "Fantastyka", do której przynależy Twój blog. Kategoria ta zostanie rozdzielona na Fantasy oraz Sci-Fi. Proszę poinformować mnie, do jakiej kategorii ma zostać przyporządkowane Twoje opowiadanie (najlepiej w widocznym miejscu na blogu). Przepraszam za kłopot. Pozdrawiam.

    Ps. Informuję, że zmiany (przeniesienie blogów do tych podkategorii) nastąpi częściowo, a kiedy wszystkie blogi należące do kategorii "Fantastyka" zostaną przeniesione - ta kategoria zostanie trwale usunięta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszasz za opóźnienie w rozdziałach, szkoda że nie przepraszasz za spam, który zostawiasz nie czytając czyiś blogów, nie toleruje tego, nie lubię jak każdy i pewnie Ty też tego nie lubisz. Popraw to, albo nie zostawiaj mi spamu.
    Podoba mi się fabuła jak i wygląd bloga, na prawdę masz na niego pomysł i chętnie bym na niego wpadała, gdyby nie pierwsze wrażenie, które opisałam wyżej. Mam nadzieję ze to się zmieni, a mi będzie dane przeczytać więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam za spam, nie chciałam cie jakoś urazić.
      w każdym razie bardzo dziękuję i liczę, że jeszcze tu zajrzysz :)

      Usuń
  6. Myślałam, że umarłaś!
    Strasznie długo ciebie nie było, ale rozumiem to. Szkoła ( co za tym idzie poprawki -.- ), obowiązki i inne pierdoły - człowiek powoli wpada w zatracenie ;). Ale najważniejsze, że znalazłaś czas na wstawienie czegoś nowego ^^. Super rozdział, może nawet trochę szokujący ze względu na końcówkę i stwierdzenie Willa nt. wujka Iz :(((. Jednak nie zawsze musi i może być kolorowo xD. Czekam na nexta ;)
    ( przeczytałam twoje wypociny już dawno, ale od kilku dni zbierałam się do napisania komentarza - jakoś tak lenia na wszystko dostałam :( )
    Pozdrowionka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, jeszcze nie umarłam xd
      Dziękuję bardzo :) skoro to cię zaskoczyło to poczekaj na kolejne rozdziały (nic nie sugeruje, lol)

      Usuń