poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział XVI ; Cicha niepewność

"Ból nigdy nie mija, ale po jakimś czasie
 staje się do zniesienia i życie toczy się dalej."


-Nie.. To niemożliwe. Nie.. - szeptałam jak w transie, wpatrując się w twarz Kyle'a. Alais, która mnie podtrzymywała coś mówiła, ale jej słowa docierały do mnie jakby przez mgłę.
To nie mogła być prawda. Widziałam jak umierał. Słyszałam jego ostatnie słowo, którym było moje imię. Czułam się wtedy i długo potem winna, bezradna i zniszczona. Był moim najlepszym przyjacielem. A nawet stawał się kimś jeszcze ważniejszym, ale odszedł. Śmierć zabrała mi go, skazując mnie na miesiące cierpień. Mimo, iż nie dawałam tego po sobie poznać, mimo iż starałam się zajmować mózg czymś innym, ciągle myślałam o Kyle'u. O jego kiepskich porównaniach, o uśmiechu, o błysku, który pojawiał się w jego oczach ilekroć na mnie patrzył, o śmiechu, o tym jak obserwowaliśmy i obgadywaliśmy mijanych na ulicy ludzi, o tym, że zawsze się o mnie troszczył i o tym, że gdy dzwoniłam do niego o trzeciej nad ranem, bo miałam złe sny i chciałam pogadać, on nigdy mnie nie zawiódł, robiąc co w jego mocy by mnie rozbawić.
Moja warga zadrżała pod wpływem tych wspomnień. Nie byłam w stanie się ruszyć, więc tylko na niego patrzyłam. On też patrzył, a na jego twarzy malowała się niepewność. Wiedziałam co sobie myślał. Nie był pewny czy to, co nas kiedyś łączyło jest nadal aktualne. Bał się, że przestraszyłam się jego przemiany, bał się, że mnie wystraszył. Chciałam mu powiedzieć, że tak nie jest, ale nie mogłam. W gardle utkwiła mi ogromna gula.
Widok Kyle'a zasłoniła mi ogromna sylwetka przywódcy wilkołaków. Podniosłam wzrok by móc spojrzeć w jego żółte, drapieżne oczy. Przyglądał mi się ze zmarszczonym czołem.
-Coś nie tak, Puella? - zapytał, zerkając przez ramię na Kyle'a, który spuścił wzrok, wbijając go w podłogę. Nie patrząc na mnie, ruszył za jakimś innym wilkołakiem do swojego stada, które zgromadziło się w kącie lokalu.
Przełknęłam ślinę, chcąc pozbyć się guli w gardle.
-Nic mi nie jest. - rzuciłam lekko drżącym głosem. Wilkołak skinął głową, po czym wskazał mi stół, przy którym zgromadziło się stado. Ruszyłam za nim w tamtym kierunku. Alais ścisnęła moje ramię, a ja spojrzałam na jej zatroskaną twarz.
-Znasz tego chłopaka? - zapytała ściszonym głosem, żeby przerośnięty wilkołak nas nie usłyszał. Lekko skinęłam głową, wbijając wzrok przed siebie.
-Myślałam, że umarł. - szepnęłam, a ona mocniej ścisnęła moje ramie. Doszliśmy już do stołu. Niektóre wilkołaki siedziały, niektóre stały. W stadzie panowała wesoła atmosfera, jakby potwory nie zdawały sobie sprawy z powagi sytuacji. Światu groziła wojna, a oni żartowali sobie w najlepsze.
Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Drgnęłam i spojrzałam na Alais, która przeczesywała wzrokiem zebranych.
-Co ja mam im powiedzieć? - zapytałam ze strachem. Przeniosła spojrzenie swoich fioletowych oczu na mnie i uśmiechnęła się krzepiąco.
-Nie martw się. Ja zacznę, wytłumaczę co i jak, a ty później tylko odpowiesz na pytania Davida. Jakoś to będzie. - odparła pewnie. Zmusiłam się do uśmiechu, mimo iż cała gotowałam się ze strachu.
Przywódca wilkołaków - jak się domyśliłam - David, odsunął mi krzesło, więc usiadłam posłusznie. Alais zajęła miejsce obok mnie. Wydawała się spokojna i opanowana. Podniosłam wzrok na tłum wilkołaków. Większość zamilkła, tylko nieliczni jeszcze dopowiadali coś do siebie szeptem.
Mój wzrok przesunął się na Kyle'a, który siedział po mojej prawej dwa krzesła dalej. I znów nasze spojrzenia się spotkały, a ja automatycznie spuściłam wzrok. Nie mogłam na niego patrzeć. Przed oczami stawały mi obrazy jego pobitej twarz, poranionych pleców. Zagryzłam wargę i przejechałam dłonią po policzku, pośpiesznie ocierając łzę, która pojawiła się w moich oczach.
Alais odchrząknęła, a wilkołaki zamilkły. Najwyraźniej czarownica była wysokiej rangi potworem. Poczułam ulgę, że jest po mojej stronię i że nie muszę przechodzić przez to wszystko sama. Alais zwróciła się do przywódcy wilkołaków.
-Jestem ci bardzo wdzięczna za przybycie, Davidzie. - wilkołak tylko skinął głową w milczeniu, obserwując czarownicę uważnie. - Chciałabym wam przedstawić zaistniałą sytuację, więc..
David uniósł dłoń, więc Alais zamilkła. Przekrzywiła głowę, wpatrując się magicznymi oczami w wilkołaka. Jej ciepła dłoń znalazła się pod stołem i delikatnie ścisnęła moją, chcąc dodać mi otuchy. Uniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie Davida. Uśmiechnął się lekko, patrząc na mnie, jakby wiedział, że w środku drżę ze strachu.
Nie byłam przywódcą. Nie nadawałam się do tej roli. Najchętniej to zaszyłabym się gdzieś w lesie i żyła wśród zwierząt, bawiąc się w Tarzana. Tak, to byłaby fajna przyszłość. Biegałabym w przepasce biodrowej i staniku z kokosów, odganiając patykiem wszystko co się rusza. Może nawet zapuściłabym brodę.
-Miałem nadzieję, że to Puella opowie nam o ostatnich wydarzeniach. Jeśli mnie pamięć nie myli, zapowiedziałaś, Alais, że to ta dziewczyna poprowadzi nas przeciwko Ciemności. Czyż nie? - jego przenikliwy wzrok padł na czarownicę, która tylko skinęła głową, nie spuszczając z niego fioletowych oczu. -Więc jeśli pozwolisz, chciałbym, by to ona nam wszystko wyjaśniła.
Poczułam na sobie spojrzenia wszystkich, w tym jednej szczególnej osoby. Gdy spojrzałam na Kyle'a, w jego oczach zobaczyłam pytanie i obawę. Odetchnęłam głęboko, po czym policzyłam do pięciu w myślach i wbiłam wzrok w Davida. Znów uśmiechnął się lekko.
-Szykuje się wojna. Wojna ostateczna, przeciwko Światłu i Ciemności. - powiedziałam głośno. - Według przepowiedni to ja mam poprowadzić armię Światła, czy tego chce, czy nie.
-Z twojego tonu wnioskuję, że nie jesteś zbytnio chętna do tak ważnej roli. - odezwał się David cichym, ale mocnym głosem. Chciałam coś powiedzieć, ale mi nie pozwolił. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak ważne stanowisko ci przypadło. Jeśli nie jesteś godna podjąć się tak istotnej roli, nie powinnaś tu przychodzić. To nie jest miejsce dla wrażliwych i skrzywdzonych przez los dziewczynek. Jeśli chcesz wygrać wojnę, musisz być silna.
Zacisnęłam zęby, po czym rzuciłam mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie było mnie stać. Przekrzywił głowę, czekając na moją odpowiedź. Alais ścisnęła moją dłoń, dając mi do zrozumienia, że mam nie dać się sprowokować. Za późno.
-Silna jak ty? Skoro jesteś tak oddany Światłu, to dlaczego ty nie staniesz na czele armii? Proszę bardzo. Mi na tym nie zależy. Nie zależy mi na chorej rywalizacji. Nie zależy mi na patrzeniu jak moi przyjaciele umierają. Już raz przez to przeszłam. - Kyle drgnął na krześle, ale się nie odezwał. - Nie wiesz jak to jest być zmuszonym do walki. Nie wiesz jak to jest tracić coś ważnego. Kim ty w ogóle jesteś, by mówić mi czy jest tu moje miejsce, czy nie? Gdybyś był tak cholernie oddany sprawie, sam byś namawiał ludzi do walki. A nie robisz tego. Nie mów mi, ze jestem słaba, bo ty jesteś taki sam.
Po raz pierwszy od naszego spotkania, przywódca wilkołaków wyglądał na zaskoczonego. Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i wyrazem dezorientacji na twarzy. Alais uśmiechnęła się do mnie, gdy oddychałam szybko, miotając dookoła wściekłe spojrzenia. Wilkołaki wyglądały na przestraszone moim wybuchem. I dobrze. Wyrzuciłam z siebie całą prawdę. Nie chciałam być przywódcą, bo wiedziałam, że nie dam rady patrzeć na śmierć swoich przyjaciół, czy choćby obcych ludzi walczących po mojej stronie. Tak jak mówił David, byłam na to za słaba.
Przywódca wilkołaków otrząsnął się i rzucił mi przenikliwe spojrzenie, jakby chciał poznać moje myśli. Wytrzymałam jego spojrzenie, czując jak krew buzuje mi w żyłach. Nie mógł mnie oceniać. Nie miał prawa myśleć, że nie dam sobie rady. Tylko ja mogłam tak myśleć.
-Dobrze. - powiedział w końcu. Uniosłam brwi, nie wiedząc o czym mówi.
-Słucham? - zapytałam trochę ostrzej niż zamierzałam. Kątem oka zobaczyłam, że Kyle uśmiecha się lekko. Zawsze śmieszyła go moja skłonność do wybuchów. Zacisnęłam zęby, wbijając wzrok w Davida.
-Alais wyjaśniła mi przed spotkaniem, że będziesz potrzebowała pomocy. Że zbierasz wojsko. Moja odpowiedź brzmi "tak". Przyłączymy się do ciebie, Isabelle Johnson. - wyjaśnił i skinął głową w moją stronę, jakby się kłaniał. Siedziałam osłupiała, patrząc na niego wielkimi oczami. Na jego twarzy znów zagościł znajomy, lekko drwiący uśmiech.
-Nie bądź zaskoczona. Musiałem cię sprawdzić. - rzucił, wzruszając ramionami. Poruszałam ustami, próbując coś powiedzieć, ale musiałam powtórzyć tę czynność kilka razy, nim zdołałam coś wykrztusić.
-Ale.. to było nie w porządku! - wykrzyknęłam, a on zaśmiał się, lekko kręcąc głową. Alais uśmiechała się do mnie, a jej oczy błyszczały. Zobaczyłam w nich dumę. Zaczerwieniłam się lekko.
-Dobrze się spisałaś. - szepnęła czarownica, a ja tylko uśmiechnęłam się słabo. Alais wstała, więc zrobiłam to samo. Chciałam już wrócić do domu, do rodziny, do przyjaciół, do Willa.. Potrząsnęłam głową, wyrzucają z głowy obraz jego oczu i łobuzerskiego uśmiechu.
-Jesteśmy ci bardzo wdzięczne, Davidzie. Za wszystko. - powiedziała Alais, a on tylko skinął głową i zwrócił się do stada, które również podniosło się z miejsc.
-Idziemy! Ruszać się, lenie. - warknął, a oni tylko uśmiechnęli się do niego szeroko, jakby był dla nich przyjacielem, a nie przywódcą. David przewrócił oczami i skierował się do wyjścia. W drzwiach odwrócił się i rzucił Alais jedno z tych swoich przenikliwych spojrzeń.
-Będziemy w kontakcie. - rzucił i wyszedł. Alais spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Myślę, że na dzisiaj wystarczy tych spotkań. Wracajmy do domu. - oznajmiła, a ja przyjęłam jej słowa z ulgą. Odwróciłam się w stronę drzwi, ale drogę zastąpił mi wysoki chłopak z miedzianą skórą, brązowymi włosami i tego samego koloru oczami. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz, to było za trudne. On jednak delikatnie chwycił mój podbródek i uniósł moją twarz tak, że musiałam na niego spojrzeć. Nie wytrzymałam tego pełnego ufności spojrzenia. Rzuciłam się Kyle'owi na szyję, a on przygarnął mnie do siebie i mocno przytulił. O cholera! Odkąd widziałam go po raz ostatni najwidoczniej nabrał sporo siły, bo teraz tym swoim uściskiem miażdżył mi płuca. Jakby znając moje myśli, Kyle rozluźnił uścisk, ale nie wypuszczał mnie ze swoich objęć.
-Umarłeś. - szepnęłam, a gorące łzy spływały mi po policzkach, zostawiając na nich mokre ścieżki.
-No tak.. Liczyłem na coś w stylu "Och, Kyle! Jak dobrze cię widzieć mój przyjacielu!", ale "Umarłeś" też jest w porządku. - mruknął, udając złość, ale w jego głosie słyszałam rozbawienie. Mocniej go przytuliłam, bojąc się, że gdy go puszczę, los znów mi go zabierze.
-Zamknij się. - warknęłam, a potem zaczęłam bić go pięściami, na co on zareagował śmiechem. - Ty idioto! Myślałam, że nie żyjesz! Widziałam jak umierałeś! Przez ciebie płakałam jak idiotka przez kilka miesięcy! Myślisz, że to zabawne?! Rozmazywałam sobie tusz! - krzyczałam, a on dalej się śmiał. Jednak łzy na moich policzkach sprawiły, że zamilkł. Wpatrywał się we mnie z powagą, podczas gdy ja z coraz mniejszym zapałem biłam go w umięśnioną pierś. - Bałam się! Zostawiłeś mnie samą z tym wszystkim! Obiecałeś, że mnie nie zostawisz!
Chłopak znów przyciągnął mnie do siebie, milcząc i pozwalając mi na płacz. Szlochałam w jego bluzę, a on delikatnie jeździł dłonią po moich plecach w uspokajającym geście. Zdałam sobie sprawę, że Alais gdzieś zniknęła, a wilkołaki patrzą na nas w osłupieniu. Zignorowałam je, przyciskając twarz do jego bluzy.
-Przestań już, bo sam się rozpłacze. - burknął, a ja lekko uderzyłam go w ramię, wciąż przylegając do jego ciała. - Mówię poważnie, już mi łzy lecą i chyba osmarkałem ci włosy.
Odsunęłam się od niego gwałtownie z wyrazem niesmaku na twarzy.
-Ohyda. - wymamrotałam, a on zaśmiał się. Poczułam wewnętrzne ciepło, widząc jego uśmiech. Nagle do baru wszedł David. Wyglądał na wściekłego.
-Kyle! Co ty wyprawiasz?! Musimy ruszać! - warknął, a ja poczułam mdłości na myśl, że znów odbiorą mi przyjaciela. Stanęłam między nimi, nie pozwalając Kyle'owi na choćby krok. Położył mi dłoń na ramieniu i szepnął wprost do ucha:
-Odsuń się, Izzy. Nie chcesz mieć w nim wroga. - zacisnęłam zęby i pokręciłam głową. Wbiłam wzrok w przywódcę wilkołaków,a on odwzajemnił spojrzenie.
-Davidzie.. - zaczęłam niepewnie, a on zmrużył oczy, jakby nie lubił jak obca osoba nazywa go po imieniu. - Ja.. Czy Kyle mógłby iść ze mną i Alais?
David uniósł brwi, jakby moja prośba była absurdalna.
-Niby dlaczego miałbym się na to zgodzić? - zapytał ze zdziwieniem. Przełknęłam ślinę.
-Bo cię o to proszę? - podsunęłam, a on zaśmiał się.
-Jesteś zabawna, Puella. - przyznał, kręcąc głową. Spojrzał na Kyle'a i uśmiech znikł z jego twarzy. - Nie ma mowy. Ruszaj się, chłopcze.
Odwrócił się i wyszedł. Przygryzłam wargę i odwróciłam się do przyjaciela. On jednak tylko uśmiechnął się lekko i pobiegł za swoim przywódcą. Stałam więc w knajpie całkiem sama, nie mogąc się ruszyć. Odszedł. Tak po prostu znów mnie zostawił. Pociągnęłam nosem i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy zimne powietrze owiało mi twarz, zadrżałam i mocniej owinęłam się płaszczem.
Alais stała przed barem i z zaciekawieniem patrzyła na wilkołaki, które o coś się spierały. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyłam Kyle'a, który kłócił się z Davidem, żywo gestykulując. Stanęłam obok czarownicy, a ona posłała mi rozbawione spojrzenie.
-Co się dzieje? - zapytałam, patrząc jak Kyle co chwilę pokazuje w moją stronę, tłumacząc coś swojemu przywódcy. Ten tylko przewracał oczami lub rzucał Kyle'owi wściekłe spojrzenia, warcząc coś w odpowiedzi.
-Wydaje mi się, że twój przyjaciel nie chce dobrowolnie odejść i cię zostawić. - wyjaśniła, uśmiechając się lekko. Nie patrzyła na mnie, ale może robiła to z rozmysłem, wiedząc, że właśnie na mojej twarzy pokazują się coraz to nowe emocje.
Nie chciał odejść. Nie chciał mnie zostawić. Te słowa łomotały w mojej głowie, powodując, że na twarz wpłynął mi szeroki uśmiech. Obserwowałam jak Kyle dzielnie znosi krzyki Davida, który wprost pluł śliną ze złości. W końcu widząc postawę chłopaka, przywódca wilkołaków  westchnął i powoli skinął głową. Kyle uśmiechnął się szeroko i powiedział coś do Davida, a ten ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się szczerze i poklepał mojego przyjaciela po ramieniu.
Potem rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, odwrócił się i krzyknął do wilkołaków, że na nich już pora. Patrzyłam jak zmieniają się, jak ich skórę pokrywa sierść, jak twarze się wydłużają, tworząc wilcze pyski, jak ich ręce i nogi zamieniają się w łapy, jak ich paznokcie stają się ostrymi pazurami. Wilkołaki zawyły, pod przewodnictwem największego wilka, którym był David, po czym zaczęły oddalać się, by po chwili zniknąć za linią horyzontu.
Na tle białego puchu pozostała jedna, samotna postać. Kyle spojrzał na mnie błyszczącymi oczami i uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech, wiedząc, że już nie pozwolę mu odejść.


* * *


Alais przeniosła nas do domu moich rodziców. Już z zewnątrz dało się poznać, że dom nie jest pusty. Nie wiem co na to wpływało, ale czuło się w powietrzu obecność ludzi. Uśmiechnęłam się i ruszyłam za Alais, ciągnąc Kyle'a za rękę.
Gdy czarownica otworzyła drzwi, do moich uszu dobiegł odgłos rozmowy, dźwięk gitary, a po chwili czyjś śmiech. Weszłam do środka i skierowałam się w stronę salonu. Casey siedziała na oparciu fotela, w którym siedział Luke, wujek grał coś na gitarze,a  chłopcy jak zwykle rozwaleni na podłodze, wymyślali słowa piosenki, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Alan opierał się o ścianę i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w jakiś punkt za oknem.
-Cześć wszystkim! - krzyknęłam, a ich oczy skierowały się na mnie i na Kyle'a, który z zaciekawieniem rozglądał się po pokoju.
-Cześć. - powiedziała Casey, bo chłopcy byli zajęci obserwowaniem Kyle'a. Mój przyjaciel tylko uniósł brwi, a ja zdałam sobie sprawę, że strasznie się zmienił. Nie tylko z wyglądu, ale też z charakteru. Już nie był tym nieśmiałym, dziwnym chłopakiem, co kilka miesięcy temu.
Wujek widząc Kyle'a, uśmiechnął się. Był to wciąż słaby i chorowity uśmiech, ale mimo wszystko szczery. Nagle do głowy napłynęło mi wspomnienie słów Willa odnośnie wujka Johna. Zadrżałam mimowolnie.
-Witaj, Kyle. - przywitał się wujek, a Kyle odetchnął w ulgą, gdy rozpoznał znajomą twarz. Wujek zawsze go lubił. Czasem nawet mi coś sugerował, mówiąc, że z Kyle'a byłby dobry zięć, ale a tylko wywracałam oczami, wiedząc, że żartuje.
-Witam, panie Johnson. - odparł Kyle, uśmiechając się.
-Czy to nie o tobie mówiła Isabelle? Nie jesteś czasem.. - zaczął Ashton marszcząc brwi, ale przerwał mu głos, który dochodził od strony okna.
-Wilkołakiem. - dokończył głos, a mi zjeżyły się włoski na karku. Kyle napiął wszystkie mięśnie, a ja wręcz poczułam jego wściekłość. Odwróciłam się i napotkałam spojrzenie Willa.
Chłopak kucał na parapecie i z przekrzywioną głową patrzył to na mnie, to na Kyle'a. Jego włosy były lekko wilgotne, przez co w uroczy sposób zaczęły kręcić się za uszami. Czoło miał zmarszczone, a w oczach plątały się czarne plamki, sugerujące jego złość.
-Jak zwykle wpadasz w najlepszym momencie. - mruknął Alan. W jego głosie usłyszałam ostrzegawczą nutę, ale Will tylko się uśmiechnął. Jego wzrok przesunął się po mojej twarzy, a ja poczułam znajomy dreszcz podniecenia.
-Co tu robisz? - zapytał Kyle'a. - W trumnie ci się nie podobało, więc postanowiłeś wrócić?
Wilkołak wykrzywił usta w grymasie złości. Zacisnęłam zęby i zrobiłam krok w stronę Willa. W jego oczach czaiła się złość, ale gdy napotkał moje spojrzenie, ta złość zniknęła, a na jej miejsce wpłynęły wesołe iskierki.
-Daj spokój. - rzuciłam, a on znów się uśmiechnął. Wiedział, że ten uśmiech mnie denerwuje. Zbyt wesoły, zbyt drwiący, zbyt pewny siebie.
-Możemy pogadać? - zapytał, rzucając Kyle'owi spojrzenie pełne pogardy. Nie czekając na moją odpowiedź, odwrócił się i zeskoczył z parapetu, znikając mi z oczu. Zacisnęłam zęby i odwróciłam się do wilkołaka.
-Dlaczego on ciągle tu jest? - wysyczał z wściekłością. Wypuściłam wolno powietrze z płuc i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że do tej pory wstrzymywałam oddech.
-Zaraz wrócę. - szepnęłam, ignorując go. Odwróciłam się i wybiegłam, nie zważając na jego protesty. Byłam na siebie zła. Na siebie i na Willa. Dlaczego on musiał to robić? Westchnęłam i rozejrzałam się. Byłam na zewnątrz, ale Willa nie dostrzegałam. Ruszyłam w stronę lasu, ale zatrzymałam się, gdy dobiegł mnie cichy głos:
-Tutaj jestem, piękna. - odwróciłam się i dostrzegłam go. Opierał się nonszalancko o drzewo, kryjąc się w jego cieniu. Gdyby się nie odezwał, na pewno bym go przeoczyła.
-Co ty wyprawiasz?! - zapytałam wściekła, podchodząc do niego. Spojrzał na mnie z góry, z beznamiętnym wyrazem twarzy. - A swoją drogą skąd się tu wziąłeś?
Zaciskałam pięści i zadzierałam głowę, by na niego spojrzeć. Jeszcze bardziej mnie to zdenerwowało, więc nim zdążył odpowiedzieć, wyrzuciłam ręce w górę i odeszłam kawałek, by kopnąć w inne drzewo. Jęknęłam, czując tępy ból, zalewający moją nogę.
-Cholera! - syknęłam, opierając się o drzewo.
-Jesteś naprawdę urocza, gdy się złościsz, aniele. - powiedział Will, a w jego głosie słyszałam śmiech. Rzuciłam mu miażdżące spojrzenie, ale tylko uniósł brwi i posłał mi uśmiech.Przypomniałam sobie, że Kyle kiedyś powiedział mi to samo. To wspomnienie wydawało się takie odległe i nierzeczywiste.
-Nie zmieniaj tematu! Odpowiedz mi. - nakazałam wściekła. Wzruszył ramionami i wpatrzył się w las.
-Znalazłem cię. Mówiłem, że będę cie chronił. Mam zamiar dochować obietnicy. - mruknął. Poczułam jak dreszcz przebiega przez moje ciało. - Ale mogłaś mnie jakoś uprzedzić, że zamierzasz sprowadzić tu swojego kolegę.
-Och, daj spokój! W czym on ci przeszkadza? - zapytałam, ale złość już ze mnie ulatywała. Teraz czułam się tylko zmęczona. - Myślałam, że umarł. Wrócił i to mnie cieszy. Wiesz, że Kyle jest dla mnie ważny. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
-Właśnie za to go nienawidzę. Bo jest ważny. I jest jedyną osobą, która jest w stanie mi cię odebrać. - wyznał, patrząc mi prosto w oczy. Zamarłam, patrząc w tę piękną twarz, na której malowała się złość, ale też niepewność.
Wiedziałam, że Will był skryty, ale mnie jakoś udało się do niego dotrzeć. Nie wiem, jak tego dokonałam, ale zdawałam sobie sprawę, że Will nigdy nikogo nie kochał i nikomu nie ufał. No, może Alan był wyjątkiem. Rzecz w tym, że Will także mnie zmienił. I także tylko przy nim potrafiłam się naprawdę otworzyć. Tak jak on przy mnie.
-Słucham? - wyjąkałam, ale on nie odpowiedział. Wbił wściekły wzrok w ziemię, ignorując mnie. Jednak wiedziałam, że czeka na moją reakcję. Wiedziałam, że miał nadzieję, że zaprzeczę. Podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na policzku, zmuszając do spojrzenia na mnie.
Jego oczy jak zawsze mnie hipnotyzowały. To między innymi w nich się zakochałam. Przypominały mi ocean, w którym mogłabym utonąć. Westchnęłam cicho.
-Jesteś idiotą. - szepnęłam.
-Dzięki. - warknął, rzucając mi wrogie spojrzenie. Uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie naszą dawną rozmowę w hotelu.
-Ale za to jakim przystojnym. - dopowiedziałam, a na jego twarz wpłynął lekki uśmiech. Przygarnął mnie do siebie i przytulił. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce, czerpiąc od niego siłę i spokój. Pocałował mnie w czubek głowy, wywołując tym u mnie uśmiech.
-Świetnie sobie dzisiaj poradziłaś. - szepnął nagle, a ja odsunęłam się od niego. Widząc moje zdziwione spojrzenie westchnął. - Byłem tam. Choć ja na twoim miejscu rozegrałbym to nieco inaczej. Mianowicie wyzwałbym na pojedynek przywódce tych wilkołaków, zabiłbym go a potem jeszcze całe stado. Następnie spaliłbym bar, aby nie pozostawić śladów.
Uniosłam brwi.
-I co by mi to dało? - zapytałam.
-Satysfakcje. - rzucił, a ja zamrugałam zaskoczona, po czym zaśmiałam się. Uśmiechnął się szeroko jak zawsze, gdy udało mu się mnie rozśmieszyć. Pokręciłam głową.
-Och, Will. - znów się zaśmiałam. - Przyszłam tu, żeby cię skopać, a ty jak zawsze wszystko zniszczyłeś.
Jego brwi podjechały do góry, a na twarz wpłynął wyraz rozbawienia.
-Ty chciałaś skopać mnie? Nawet z drzewami sobie nie radzisz. - powiedział, a ja rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. Zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
-Will.. - zaczęłam, a w jego oczach pojawiła się czujność.
-Tak?
-Wróć. Wróć ze mną do środka. - szepnęłam, wskazując na dom. Spojrzał w tamtym kierunku, ale po chwili odwrócił wzrok.
-Nie mogę. Wiesz, co stało się ostatnim razem. - burknął niechętnie. Chciał wrócić. Wiedziałam, że chciał. Zbliżyłam się do niego i spojrzałam głęboko w oczy. Chciał odwrócić wzrok ale mu na to nie pozwoliłam.
-Ufam ci. - szepnęłam, a on nachylił się tak, że jego ciepły oddech owiał mi usta.
-Ale ja sobie nie ufam. - odparł cicho, muskając wargami moje wargi i doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Przymknęłam oczy, a do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Odsunęłam się od Willa i odwróciłam, robiąc krok w stronę domu.
-Jak chcesz. W takim razie poproszę Kyle'a, żeby dziś ze mną spał. - Will znalazł się przede mną w oka mgnieniu. W jego oczach zobaczyłam irytacje.
-Nie będziemy się tak bawić, aniele. - syknął z rozdrażnieniem.
-Mam nadzieję, że Kyle lubi jak mu się przypadkowo ociera o.. niektóre miejsca. - rzuciłam, a w oczach Willa pojawił się groźny błysk.
-Niech ten koleś tylko spróbuje się do ciebie zbliżyć, a jedyną rzeczą, którą będziesz mu ocierać, będzie krew po tym, jak zmasakruje mu twarz. - warknął. Wiele wysiłku kosztowało mnie powstrzymanie śmiechu. Spojrzałam na niego z udawaną powagą.
-To nie jest śmieszne. - oznajmiłam, a on włożył ręce do kieszeni spodni i westchnął. Spojrzał na dom, jakby się nad czymś zastanawiał.
-Zostaw otwarte okno. - mruknął w końcu i skierował się wolnym krokiem w stronę lasu.
-Co? Will, gdzie ty idziesz?! - zawołałam za nim. Odwrócił się i posłał mi uśmiech.
-Muszę coś załatwić, aniele. Nie tęsknij za bardzo. - rzucił, a ja zagryzłam wargę. 
-Ale przyjdziesz? Zostaniesz ze mną? - zapytałam, gdy znów miał się odwrócić. Przekrzywił głowę, a na jego twarz wpłynął łobuzerski uśmieszek. Zarumieniłam się pod wpływem jego spojrzenia.
-Każda noc spędzona z tobą? Nie mógłbym przepuścić takiej okazji. - powiedział, po czym odwrócił się i zniknął między drzewami.
No po prostu nie mogłam się nie uśmiechnąć.

13 komentarzy:

  1. Wiedz, że czytasz świetne opowiadanie, gdy co chwilę musisz powiedzieć "ooo kurde...".
    Zaiste! Super rozdział, a końcówka po prostu powalająca.
    Cudo, cudo, CUDO!
    Czekam na kolejny, oby być jak najszybciej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo słońce <3 strasznie się cieszę ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no xD Nicola... uwielbiam cię za ten fragment rozmowy Izzy z Willem... :P
    Muszę sobie popiszczeć xD Jeeeeeeeeeeeeeejjjjjjjjjjjjj!!! Był Will, Will, Will! :D Oby tak dalej! :P On jest taki uroczy... a te jego teksty, np.: "-Niech ten koleś tylko spróbuje się do ciebie zbliżyć, a jedyną rzeczą, którą będziesz mu ocierać, będzie krew po tym, jak zmasakruje mu twarz." xD Po prostu kocham go :D Nawet bardziej niż Willa Herondale... chociaż kocham ich obu tak samo :P
    Niezłe przemówienie wystrzeliła Isabelle na tym spotkaniu do tego przywódcy... jak on śmiał myśleć, że jest słaba? :P Mogła zrobić tak jak mówił Will... zabić przywódcę, zabić stado, spalić bar i satysfakcja ;3
    I serio musiał wrócić Kyle? Jak ja nie lubię tego naleśnika -,- Skarbie, dlaczego mi to robisz? :D Masakra... i jeszcze wzięła go ze sobą jak psa do domu i chciała sprawdzić czy lubi jak się ona ociera o jego niektóre miejsca... serio? :D Ten Kyle jest głupi, nie lubię go i tyle :D Zgadzam się z Willem xD Co on tam w ogóle robi? :)
    I powaliłaś mnie końcówką... "-Każda noc spędzona z tobą? Nie mógłbym przepuścić takiej okazji." Heh xD Ten to jest udany... nieźle Isabelle wymyśliła ten szantaż xD
    Rozdział boooski :D Z jakiego powodu już wiesz :P Nie mogę się doczekać nexta.. :D
    Pozdrawiam, życzę weny i przyjemnych wakacji :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję <3
      Nie bądź już taka surowa dla Kyle'a noo :c chłopak ma marzenia xd
      Cieszę się że ci się podoba :*

      Usuń
  4. Dawno mnie tu nie było, wręcz bardzoooooo(o) dawno Przepraszam za to.
    Nadrobiłam z czytaniem i jedyne co mogę powiedzieć to Wow, cudownie. Wiem, że komentarz powinien być bardziej rozbudowany ale nie umiem z siebie nic innego wykrzesać, tylko że podoba mi się bardzoo(o) mocno.
    Postaram się komentować wszystko regularnie, jeszcze raz przepraszam za długą nieobecność
    Pozdrawiam
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało naprawdę xd
      Dziękuję bardzo i cieszę się że ci się podoba x

      Usuń
  5. Ostatnio komentowanie przychodzi mi z niemałą trudnością. Dziwne... Dobra, po co się oszukiwać? Są wakacje xD.
    Strasznie podoba mi się ten rozdział. Zresztą wszystkie są genialne. Will prawidłowo zareagował na Kyle'a, jeszcze mu ten wilczek zabierze dziewczynę :3 (chociaż w to wątpię). A tak na marginesie, to Will jest słodki, kiedy jest zazdrosny ^^. Ale to tak na marginesie :D.
    Pisz szybko, bo chcę więcej!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ominęłabym ten rozdział! Zgadzam się z Camille, Will serio jest słodki kiedy jest zazdrosny.
    Zdążyłaś pewnie zauważyć, że należę do teamu Willa i nie chcę by Kyle się mieszał. No jest taki... dobry jako przyjaciel nie chłopak. Jak już napisałam w komentarzu przed poprzednim rozdziałem Kyle to "ciepła klucha". Mam nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze.
    Czekam na następny <3
    Pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nicole.... kiedy będzie kolejny rozdział? :D Czekam już 4 tygodnie... xD Ja chcę Willa! :D
    Pozdrawia zniecierpliwiona Sandra xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow... po prostu... wow. Cudo, gratuluję talentu!!!! Jesteś boska!!! Też chcę tak pisac :(
    Kiedy wrócisz? :( Chcę Willa, i resztę!!!!!! Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję <3
      Rozdział już się pisze więc powinien pojawić się niedługo :)

      Usuń